sobota, 6 września 2014

Rozdział 2... - I want my old life back...


Wściekła, jak jeszcze nigdy, pobiegłam schodami na górę, do swojego pokoju i trzasnęłam za sobą drzwiami. Byłam niemal pewna, że już po chwili zostanę za to upomniana. I nie myliłam się.
-Lily! Nie trzaskaj drzwiami! - z dołu dobiegł do mnie krzyk mamy. Przewróciłam jedynie oczami i machnęłam lekceważąco ręką.
-Ta, cokolwiek. - warknęłam, podchodząc do łóżka i opadając na nie na brzuch. Schowałam twarz w poduszce i mimowolnie krzyknęłam głośno, jednak mój głos został stłumiony przez materiał.
Nie mogłam uwierzyć, że nowym partnerem i wybrankiem mojej mamy okazał się taki dupek, jak on. Owszem, nie znałam go, to prawda. Jednakże, wczoraj mogłam ujrzeć jego charakter. Czy naprawdę ktoś taki mógł pokochać trzynaście lat starszą kobietę? Przecież to oczywiste, że zależy mu tylko na wygodnym mieszkaniu i utrzymywaniu go, w czasie kiedy on każdego wieczoru będzie wykonywał skoki w bok. Naprawdę współczułam swojej mamie. Zakochała się i jest zbyt zaślepiona miłością, żeby zobaczyć, kogo tak naprawdę wpuściła pod swój dach.
-Lily! - kolejny krzyk. Czy ona w końcu przestanie? Chciałabym chociaż przez chwilę pobyć sama, bez nich, a skoro wróciłam na górę, to chyba staje się jasne. Nie mogła tego zrozumieć?
-Co znowu!? - na moment podniosłam głowę, aby poduszka nie zagłuszyła mojego głosu.
-Zejdź na śniadanie, bo spóźnisz się do szkoły! - przewróciłam oczami. Mogłam się domyśleć, że chodzi tylko o jedno. Dla mojej matki opuszczenie kilku godzin w szkole jest niemal zbrodnią. I rzeczywiście, wychowała mnie tak, że uczęszczam na wszystkie lekcje, bez wyjątku.
-Już idę... - wymamrotałam przez zaciśnięte zęby po czym niechętnie podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam ze środka ubrania na dzisiejszy dzień, a z szuflady bieliznę. Następnie weszłam do niewielkiej łazienki, znajdującej się w moim pokoju. Sprawdziłam dwa razy, czy aby na pewno zamknęłam drzwi na klucz. Wcześniej, zanim do mojego domu nie wprowadził się pewien dupek, nie musiałam nawet się tym martwić. W końcu, mieszkałam jedynie z mamą. Nie musiałam się niczego wstydzić.
Kiedy byłam pewna, że żaden nieproszony gość nie wejdzie do mojej łazienki, w trakcie mojego porannego prysznica, rozebrałam się do naga i weszłam do kabiny, odkręcając ciepłą wodę. Przez chwilę stałam niemal nieruchomo pod gorącymi strumieniami, aż w końcu znudziło mi się to ambitne zajęcie i namydliłam swoje ciało żelem pod prysznic o zapachu owoców leśnych. Po chwili spłukałam całą pianę i wyszłam spod prysznica na chłodną, kafelkową podłogę. Wytarłam się delikatnie ręcznikiem, a następnie ubrałam w przygotowane rzeczy. Na koniec rozpuściłam włosy, które uprzednio związane były w warkocz po boku, i przeczesałam je kilka razy szczotką. Spojrzałam jeszcze w lustro i, uznając, że mogę iść tak do szkoły, wyszłam z łazienki, a następnie z sypialni.
Zeszłam schodami na dół, do salonu, gdzie przy stole siedziała moja mama i Justin. Całowali się, a mi niemal natychmiast zebrało się na wymioty, przysięgam. To okropne, jak on potrafi zawrócić jej w głowie. Skoro zaczepił mnie wczoraj na ulicy, chyba jasne jest, że nie dotrzymuje wierności. Z drugiej strony, mimo że to kłamstwa, moja mama czuła się przy nim szczęśliwa, a ja nie potrafiłam tego szczęścia jej odebrać.
Niechętnie podeszłam do stołu i odkaszlnęłam cicho, aby zwrócić im uwagę, że nie są tutaj sami. Oderwali się od siebie i jednocześnie spojrzeli na mnie. Na twarzy mamy malowało się lekkie zakłopotanie, natomiast na jego, łobuzerski uśmieszek. Niemal od razu wydał mi się typem człowieka, których ja nie lubię i trudno będzie mi go zaakceptować. Jest zbyt pewny siebie i sądzi, że jego ładna buźka, muszę przyznać, że gnojek jest śliczny, wystarczy, aby podbić serce każdej dziewczyny.
Zniesmaczona usiadłam przy stole i przysunęłam do siebie talerz z naleśnikami, polanymi polewą czekoladową. Mama rzadko przygotowywała mój ulubiony posiłek, dlatego teraz zaczęłam zastanawiać się, czy zrobiła to, żeby mnie udobruchać. Wiedziała dobrze, że przeprowadzka tego człowieka zupełnie mi się nie podobała. Czyżby chciała mnie tym przekupić?
-Smaczego. - uśmiechnęła się do mnie życzliwie. Przez parę chwil wpatrywałam się w jej twarz, aż w końcu odwzajemniłam jej gest. Cóż, nie był to wielki, promienny uśmiech od ucha do uch, tylko bardziej mały grymas. Jednak cieszyłam się, że moje emocje, związane z Justinem, lekko opadły i potrafiłam odstawić je na sam tył umysłu.
Zaczęłam spożywać naleśniki, wpatrując się przy tym w talerz. Mama w tym czasie zniosła ze stołu talerz swój i Justina i zaczęła sprzątać w kuchni. Cóż, byłam na nią zła, że zostawiła mnie z nim samą. Mogła chociaż dziś dotrzymać mi towarzystwa. Nie znałam tego człowieka i krępowała mnie sama jego obecność. Co gorsza, Justin cały czas wpatrywał się we mnie, co bardzo silnie działało na moje nerwy.
-Mamo, czy on może w końcu przestać się na mnie patrzeć? - warknęłam, odkładając gwałtownie widelec i opierając obie ręce o stół. Z ust Justina wydobył się cichy chichot. Podczas kiedy mnie cała ta sytuacja kosztowała sporo nerwów, jego najzwyczajniej w świecie bawiła. I to denerwowało mnie jeszcze bardziej.
-Spokojnie, ja tylko patrzę na małą córeczkę swojej księżniczki. - mężczyzna wstał od stołu i podszedł do mojej mamy, która właśnie weszła do salonu, całując ją w policzek. Kobieta była po prostu rozpromieniona. Dla niej te czułe słówka znaczyły ogromnie wiele, a mi popsuły humor. To okropne, że zdołał tak bardzo owinąć ją sobie wokół palca.
-To byłabym wdzięczna, gdybyś nie patrzył. - mruknęłam i wstałam od stołu, po czym zabrałam z niego talerz i, przechodząc obok obściskującej się pary, odniosłam go do kuchni. Następnie wróciłam do salonu, skąd przedostałam się na schody, prowadzące na górę. - I nie jestem mała! - krzyknęłam, w momencie, kiedy weszłam do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
-Lily! - przewróciłam oczami niemal natychmiast, wiedząc, jak zabrzmi jej kolejne słowo. - Drzwi!
-Cokolwiek. - jęknęłam, podchodząc do łóżka i siadając na nim. Wzięłam z szafki nocnej swoją komórkę i z pamięci wybrałam numer do Jake'a, po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę.
Wiedząc, że mój przyjaciel zawsze nosi komórkę przy sobie, spodziewałam się, że odbierze po dwóch sygnałach. Tak też się stało. Nie minęło kilka sekund, gdy usłyszałam w telefonie głos bruneta.
-Siema. - jak to jest, że Jake za każdym razem jest wesoły i pogodny. Nie pamiętam dnia, żeby na jego ustach nie kwitł szeroki uśmiech. I tego mu, prawdę mówiąc, zazdrościłam. Potrafił wyrzucić z siebie wszystkie problemy i wyszukać nawet najmniejszą, jednak szczęśliwą drobnostkę.
-Cześć, poczekaj na mnie przed szkołą, dobrze? Chcę z tobą porozmawiać. - przytrzymując telefon jednym ramieniem, zaczęłam pakować do plecaka książki i zeszyty. Gdy wszystko zostało spakowane, zapięłam torbę i chwyciłam w rękę jeden pasek.
-Nie ma sprawy, czekam na parkingu. - rzucił, a ja rozłączyłam się, ponieważ przekazałam mu wszystko to, co chciałam. Zawsze, jak coś mnie trapiło potrzebowałam rozmowy. Czy to z Jake'iem, czy z mamą. Jednak kilka wymienionych zdań pomagało mi się uspokoić i zebrać wszystkie myśli.
Założyłam plecak na jedno ramię i wyszłam z pokoju, tym razem pilnując, aby łagodnie i delikatnie zamknąć drzwi. Nie chciałam kolejny raz słuchać upominania mamy. Zeszłam na parter i, jak codzień, zaczęłam zakładać buty, siedząc na szafce w przedpokoju. Dzisiaj jednak, zamiast mamy, w pomieszczeniu pojawił się Justin i również zaczął się ubierać, trzymając w dłoni kluczyki od samochodu. Zaprzestałam wszystkich czynności i uniosłam wysoko brwi, spoglądając na niego spod rzęs.
-Co... - nie dane mi było dokończyć. Niemal natuchmiast w drzwiach pojawiła się moja matka, wycierając białą ścierką jakąś szklankę.
-Kochanie, Justin odwiezie cię dzisiaj do szkoły. - podeszła do mnie i pogłaskała po włosach, cały czas utrzymując na ustach uśmiech. Przeniosłam wzrok z kobiety na tego przerośnietego gówniaża, a potem z powrotem na mamę. Chciałam, aby powiedzieli, że to tylko żart, jednak wiedziałam, że nic takiego nie usłyszę. Niestety. Musiałam się pogodzić, że teraz w moim życiu, chcąc nie chcąc, pojawił się również on i nic już nie będzie tak, jak było. Od dzisiaj nie mogę czuć tej swobody, którą zawsze czułam. Musiałam zmienić swoje nawyki i przyzwyczajenia, a wszystko, ze względu na niego.
-Więc chodź, skoro już musisz... - westchnęłam, z wyraźną irytacją i niezadowoleniem, których nie zamierzałam kryć przed światem.
Wyszłam przed dom, czekając, aż Justin zrobi to samo. Dołączył do mnie i szedł zaraz obok mnie, jednak kiedy tylko mama zamknęła za nami drzwi, jego ręka wylądowała na moim tyłku. Byłam tak samo zaskoczona, jak i zdenerwowana. Jakim prawem w ogóle mnie dotykał, skoro podobno tak kochał moją matkę i postanowił się do niej wprowadzić? Teraz już nikt nie może mi zarzucić, że moje oskarżenia były bezpodstawne. Właśnie przekonałam się na własnej skórze, jaki jest Justin. Nie potrzebowałam z nim rozmawiać, ani poznawać. Jego gesty mówiły same za siebie.
-Zabieraj tę łapę! - podniosłam głos, jednak tak, aby nie wzbudził on podejrzeń mamy, która najprawdopodobniej nie zdążyła jeszcze odejść wgłąb domu.
Justin zaśmiał się jedynie i ścisnął lekko w dłoni moje pośladki. Tym zdecydowanie przesadził. Ze względu na to, że stałam z jego boku mogłam uderzyć go jedynie w ramię, co też zrobiłam. Wczoraj, z czego teraz bardzo się cieszyłam, miałam sposobność uderzyć go w twarz.
-Księżniczko, nie obrażaj się. - zironizował, chcąc otworzyć mi drzwi od swojego samochodu, ale uprzedziłam go. Nie potrzebuję jego pomocy, nie potrzebuję pomocy od takiego dupka, jakim w rzeczywistości był.
-Nie udawaj dżentelmena, bo oboje wiemy, że nim jesteś. - fuknęłam, zajmując miejsce pasażera. Mężczyzna w tym czasie obkrążył samochów i usiadł obok mnie, na fotelu kierowcy.
Ułożyłam dłonie na kolanach i splotłam razem palce, wpatrując się w przednią szybę. Czułam się naprawdę nieswojo. Był dla mnie obcym mężczyzną, nie znałam go i, prawdę mówiąc, nie wiem, czy chcę poznać. Będę do tego jednak zmuszona, skoro mam mieszkać razem z nim.
-Rozluźnij się, kruszynko. - chłopak zaśmiał się pod nosem, odpalając silnik. Nie był to jednak śmiech kpiący bądź ironiczny. Zaśmiał się dość... życzliwie, jeśli wiecie, co mam na myśli.
-Trudno jest mi to zrobić w twojej obecności. - odparłam, zanim zdążyłam przemyśleć swoje słowa. To pewne, że teraz Justin poczuje się jeszcze pewniej, a ja z całego serca chciałam tego uniknąć. Jednym imponuje pewność siebie, mnie denerwowała. I nie potrafiłam tego zmienić.
-Czyli przyznajesz, że pod moim wpływem się stresujesz, tak? - miałam rację. Wychwycił sens moich słów niemal od razu. Oparł jedną rękę na oparciu mojego fotela i przybliżył się do mnie, drugą rękę układając na moim kolanie. Chociaż tego nie chciałam, moje serce zaczęło bić szybciej. Oddech również przyspieszył, dlatego postanowiłam wstrzymać go na moment.
-Nic ci nie zrobię. - pogładził mnie po policzku, a ja, jak sparaliżowana, nie potrafiłam odepchnąć go od siebie. - No, przynajmniej na razie. - dodał, po czym z powrotem usiadł prosto na swoim fotelu i kontynuował jazdę.
Spojrzałam na niego, zszokowana jego ostatnimi słowami. Czy miałam przez to czuć się zagrożona? Chciał mnie zastraszyć? Nie wiem. Ten człowiek skrywał w sobie, a nawet w swoim sposobie mówienia, ogromnie dużo tajemnic, których nie można było odkryć. Ja jednak już teraz przyrzekłam sobie, że dowiem się o nim czegoś więcej. Czegoś, czego nie wie nikt inny...

Parę minut później mężczyzna zatrzymał się przed szkołą, na wolnym miejscu parkingowym. Spojrzałam jedynie na niego ukradkiem, aby nie wiedział, że na niego patrzyłam. Cóż, moje rozumowanie bardzo często właśnie tak wygląda. Robiłam coś wbrew sobie i swoim przekonaniom, a potem żałowałam tego. Typowe.
-Cześć. - zdołałam wydukać, a następnie otworzyłam drzwi od samochodu i wysiadłam, nie odwracając się już i nie patrząc na niego po raz kolejny, chociaż, przyznam to szczerze, było na co popatrzeć. Justin był, niestety, bardzo przystojnym facetem i wzrok mimowolnie uciekał w jego kierunku. Owszem, starałam się z tym walczyć, lecz nie zawsze wychodziło, za co byłam na siebie zła. Znowu.
-Co to za koleś? - zajęta swoimi myślami nie zauważyłam nawet, kiedy wpadłam na postać Jake'a. Wykorzystując moment, w którym nasze ciała i tak się stykały, oplątałam ramiona wokół jego pasa i przytuliłam się do chłopaka.
-Nawet nie pytaj. To koleś mojej mamy. - mruknęłam w jego klatkę piersiową, przymykając lekko powieki, kiedy Jake zaczął głaskać delikatnie moje plecy. - Wprowadził się do nas dzisiaj rano, a ja już mam go dość. Błagam, ratuj.
-Zrobił ci coś, skarbie? Spójrz na mnie i powiedz, czy coś ci zrobił. - wiedziałam, że Jake z przejęciem odbierze moje słowa i nagle stanie się zatroskany. Był dla mnie niesamowicie ważny i ja dla niego również. Właśnie dlatego od razu zaniepokoił się i zmartwił.
Czy tylko ja uważam, że to słodkie?
-Nie, spokojnie. Po prostu działa mi na nerwy tym, jak się zachowuje i jak zdołał owinąć sobie moją mamę wokół palca. Przecież ona zrobiłaby dla niego wszystko, a on najprawdopodobniej będzie traktował ją, jak środek utrzymania, a nie, jak kobietę, którą powinien kochać i szanować. Nie chciałam ci tego mówić, ale... - zawahałam się, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co się stanie, jeśli powiem Jake'owi, co zaszło między mną, a Justinem, jeśli mogę nazwać to "zajściem".
-Ale? - wyraźnie się niecierpliwił, ponieważ spojrzał na mnie, unosząc brwi w górę.
-Wczoraj, kiedy wracałam do domu, Justin i grupa jego kumpli zaczepiła mnie na ulicy, a dzisiaj kiedy wychodziliśmy z domu... - kolejny raz zawahałam się przed kontynuowaniem. - Jakby to powiedzieć, dotykał mnie w niewałaściwy sposób? - jak miałam to nazwać? Wprost, że Justin po prostu zmacał mi tyłek? To dziwnie brzmiało i Jake mógł odebrać to w inny sposób, niż chciałam, aby odebrał, dlatego nie dodawałam już nic więcej.
-Zabiję gnoja... - warknął, zwijając dłonie w pięści. Zdążyłam jednak złapać jedną z jego rąk i pogładzić delikatnie. Rozluźnił się pod wpływem mojego dotyku, a później uśmiechnął się nawet lekko i pocałował w czoło. - Pamiętaj, że masz mi mówić o wszystkim, dobrze?
-Dobrze, tato. - zażartowałam pod nosem, wyczuwając jego opiekuńczy charakter. Zrobiłam to również po to, aby rozluźnić nieco atmosferę. Nie chciałam, aby Jake niepotrzebnie martwił się o mnie. - A teraz chodź, bo się spóźnimy. - złapałam jego dłoń w swoją, po czym razem weszliśmy do budynku szkolnego.

***

Po skończonych lekcjach, również razem opuściliśmy szkołę. Tak samo, jak rano, trzymaliśmy się za ręce. Dla osoby obcej moglibyśmy wyglądać, jak para, jednak reszta uczniów, znajomi moi, bądź Jake'a wiedzieli, jak bliskie są nasze relacje.
-Odwieźć cię do domu? - spytał brunet, gdy zeszliśmy po kamiennych stopniach.
-Nie wracam od razu. Muszę załatwić... pewną sprawę. - odparłam, wzdychając ciężko.
-Czyżby moje maleństwo miało przede mną jakiekolwiek sekrety? - uniósł brwi w zabawny sposób, dlatego zachichotałam pod nosem, kręcąc głową.
-Spokojnie, nie. Muszę po prostu spotkać się z Davidem i porozmawiać z nim. - odparłam, układając dłoń na jego klatce piersiowej i gładząc ją delikatnie.
-Rozumiem. - odparł z lekką niechęcią. - W takim razie, do zobaczenia. - musnął wargami mój policzek, a następnie uśmiechnął się i odszedł w stronę swojego samochodu.
Zastanawiacie się zapewne, kim jest David. Mianowicie, jest moim bratem. Po rozwodzie rodziców, który nastąpił pieć lat temu, David zamieszkał z ojcem, natomiast ja z mamą. Ma teraz dwadzieścia cztery lata, a nasze relacje nie są zbyt dobre. To znaczy, rzadko się widujemy, aby mówić o jakiś bliższych relacjach. Przestaliśmy mieszkać razem, kiedy miałam zaledwie dziesięć lat. To normalne, że nie jesteśmy ze sobą blisko.
Po kilkunastu minutach spaceru doszłam pod dom swojego ojca. Podejrzewałam, że właśnie tutaj zastanę Davida. Podeszłam do drzwi i zapukałam w nie delikatnie. Po chwili w progu pojawił się mój tata, trzymając w dłoni telefon. Kiedy uniósł wzrok znad małego ekranu, uśmiechnął się szeroko na mój widok.
-Cześć, córcia. - zrobiłam niewielki krok w przód, a tata objął mnie ramionami i przytulił do siebie lekko. Czułam się odrobinę zakłopotana. W końcu, z ojcem również nie utrzymywałam bliższych kontaktów i rzadko się z nim widywałam. - Cieszę się, że wpadłaś. - gestem ręki zaprosił mnie do środka, więc weszłam, zostawiając w przedpokoju torbę z książkami.
-Właściwie przyszłam tylko na chwilę. Muszę porozmawiać z Davidem i miałam nadzieję, że zastanę go u ciebie. - potarłam lekko swoje ramię, wchodząc w głąb domu i rozglądając się po wnętrzu. Właściwie, nic się nie zmieniło od naszego ostatniego spotkania. Jedynie na ścianie pojawiło się kilka nowych zdjęć. Podeszłam do jednego z nich i zobaczyłam, że na fotografii widnieje postać taty oraz obcej kobiety, przytulonej do niego.
-Emm... - mężczyzna z lekkim zakłopotaniem podrapał się po karku. - To moja nowa partnerka. Jesteśmy razem od niedawna. Nie zdążyłem jeszcze przedstawić ci jej.
-Nie tłumacz się, rozumiem. - przez pierwsze sekundy poczułam ukłucie zazdrości. Oczywiście, nie o tatę, tylko o to, że ułożył sobie życie bez mojej mamy. Po chwili jednak dotarło do mnie, że matka przecież również nie jest już samotna. - Wiesz, mama też znalazła sobie kogoś. Wprowadził sie dzisiaj do nas. - nie wiem, dlaczego to powiedziałam. Może chciałam, żeby ta cieniutka szpilka ukłuła go jednak w serce?
Tata wydawał się zdziwiony, ponieważ przez chwilę wpatrywał się we mnie, z wysoko uniesionymi brwiami. Chwilę później jednak odkaszlnął cicho i spojrzał w bok.
-Dobrze... Dobrze się dogadujecie? - chciał w jakiś sposób nawiązać rozmowę, a przy okazji dyskretnie wypytać o partnera matki.
-O tak, doskonale. - miałam cholerną ochotę wybuchnąć śmiechem, ale powstrzymałam się. Mój głos był tak przekonujący, że tata pokiwał jedynie głową, wierząc w moje słowa. Ja natomiast musiałam stanąć bokiem, ponieważ na moich ustach pojawił się kpiący uśmieszek. Ja i Justin mielibyśmy dobrze się dogadywać? Przykro mi, ale nie potrafię sobie tego wyobrazić. Był człowiekiem, którego ja najzwyczajniej w świecie nie potrafiłam zaakceptować.
-David jest u siebie. - żeby przerwać niezręczną ciszę, ojciec wskazał mi dłonią schody. Skinęłam głową w ramach podziękowania, po czym skierowałam się na górę.
Zapukałam trzy razy do czarnych drzwi sypialni mojego brata i weszłam do pokoju, nie czekając na pozwolenie. Miałam nadzieję, że w środku zastanę jedynie mojego brata. Niestety, w pomieszczeniu znajdowało się jeszcze dwóch chłopaków, prawdopodobnie kolegów David'a. Szatyn spojrzał na mnie i uśmiechnął się, po czym podszedł do mnie i przytulił lekko, muskając przy tym policzek.
-Chłopaki to moja siostra, Lily. Mała, to Matt i Danny. - wskazał kolejno dwóch szatynów, siedzących na łóżku. Uśmiechnęłam się do nich nieśmiało, zajmując miejsce na fotelu, na przeciwko. Zazwyczaj byłam nieśmiała w stosunku do innych, a przede wszystkim do starszych chłopaków. Nie wiedziałam za bardzo, jak miałabym się zachowywać. Jedynie przy Jake'u zawsze czułam się swobodnie.
-Nie zajmę ci dużo czasu. Chciałam tylko chwilę porozmawiać. - potarłam dłońmi kolana, czując na sobie wzrok chłopaków, który dodatkowo mnie stresował.
-Mów śmiało, chyba że chcesz rozmawiać o sprawach łóżkowych. Wtedy możemy iść do innego pokoju i dam ci kilka skutecznych rad. - poruszył znacząco brwiami, powodując tym wybuch śmiechu swoich kolegów. Moja szczęka opadła, a ja przez parę chwil tępo wpatrywałam się w brata.
-Boże, jaki ty jesteś głupi! - krzyknęłam, kręcąc z niedowierzaniem głową. Mimo tej stresującej sytuacji, nie potrafiłam nie zaśmiać się cicho.
-Wiesz, może akurat miałabyś ochotę porozmawiać o tym z braciszkiem. - wzruszył jedynie ramionami, odchylając się na fotelu i układając ręce na karku. - No ale niech ci będzie. W takim razie, co cię do mnie sprowadza?
-Chciałam cię spytać czy znasz pewną osobę, pewnego faceta. - mówiłam wolno i dość cicho, przez co całą trójkę chłpaków zainteresowały moje słowa.
-Jak się nazywa? - David oparł łokcie o kolana, wpatrując się we mnie z zaciekawieniem.
-Justin Bieber.

~*~

Na razie mało Justina, ale to się zmieni :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na moje drugie opowiadanie :)
whatever-people-say-jb.blogspot.com
ask.fm/Paulaaa962

A tak wygląda brat Lily:

17 komentarzy:

  1. suuuuuper ! I jeszcze pierwsza jestem :D ciekawe co braciszek powie o Justinie :p Aha przystojniak z brata Lily , hahaha Neymar <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww Jake i Neymar ♡.♡
    Uwielbiam :)
    Cudny rozdział :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. No jak mozna przerywac w taki momencie?? Genialny rozdzial :) Czekam na nn xx
    sory za brak polskich znakow-problemy z klawiatura
    ineedangelinmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam To pusiu;);p;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Neymar jako brat Lily? :) Haha kocham <3 ! Jestem święcie przekonana, że David i Justin zapewne się znają... A co do Justina to chyba lekko podoba się Lily... oczywiście byłabym bardziej za związkiem jej i Jake'a bo ten chłopak jest słodki *-* ! Tak słodko się o ni troszczy i w ogóle <3 natomiast mama Lily jest najzwyczajniej zaślepiona tą miłością, której Justin jak widać najprawdopodobniej w ogóle nie odwzajemnia ;/ jestem ciekawa jak to się dalej potoczy :) Kocham, czekam na nexta xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale z Justina jest... dupek xD ciekawe co powie brat Lily :o jak mogłaś przerwać w takim momencie?! ;c mam nadzieję, że następny będzie za niedługo ; 3

    OdpowiedzUsuń
  7. Oooo uwilebiam. Ciekawe co jej powie brat na temat JB

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju jak mozna przerwac w takim momencie:((

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam <3 Tez chcę takiego brata xD Czekam na więcej Justina i na nn x

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś czuję że David zna tego Biebera. Świetny rozdział kochana <3. http://glamlipstick.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. No no bardzo interesujący rozdział ;3 hahana NAYMER <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  12. o jeezu. idealny rozdzial !!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny. Justin to dupek, co on sobie w ogóle myśli. Mama Lily naprawde musi być zakochana w nim, skoro nie zauważa jaki jest. A Lily jak widać nie chce tego tak zostawić.
    Neymar bratem Lily, cudownie. Mam przeczucie, że któryś z chłopaków albo wszyscy będzie/będą znać Justina.
    Życzę weny i czekam na kolejny.
    kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Ty sobie ze mnie żartujesz?! Boże rozwaliłaś mnie tym zdjęciem na końcu!!! Myślałam, że zejdę na zawał!! Jezu Neymar, mdleję...

    OdpowiedzUsuń
  15. Neymar bratem Lily super załorze się że zna Jusa

    OdpowiedzUsuń