poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 3... - Don't be offended as a princess, kid...


Gdy wypowiedziałam jego imie i nazwisko, przez parę chwil czułam na sobie palące spojrzenia Davida oraz dwójki jego przyjaciół. Nic nie mówili, tylko wpatrywali się we mnie, jakbym właśnie oznajmiła im, że zostałam wróżką.
-Możecie przestać? Spytałam tylko, czy znacie tego kolesia, nic więcej. Co jest z wami nie tak? - gdy trwało to zbyt długo, mianowicie od kilku minut, nie wytrzymałam i przerwałam ciszę.
-Powiedziałaś "Justin Bieber"? - David upewnił się, zmieniając pozycję na fotelu i teraz oparty był już nie o swoje kolana, ale o oparcie.
-Tak, Justin Bieber. Przecież mówiłam. - przewróciłam wewnętrznie oczami. Ta sytuacja przypominała mi scenę z jakiegoś filmu. Stresująca cisza, zszokowany wzrok. Nie wiedziałam, czemu zaczęli zachowywać się w ten sposób i miałam nadzieję, że zaraz odkryją rąbek tajemnicy.
-Oczywiście, że go znam. - szatyn splunął ze złością, pocierając twarz dłońmi. Zawsze tak robił, kiedy był zdenerwowany i chciał się uspokoić. - Pamiętasz może jeszcze moją dziewczynę, Katy? - spytał po paru chwilach. Już teraz wiedziałam, że jego gniew zmieni się w smutek na wspomnienie byłej dziewczyny. Byli wspaniałą i kochającą się parą i, prawdę mówiąc, nie wiem, dlaczego zerwali.
W międzyczasie, David wyciągnął z kieszeni telefon i wyszukał w galerii jakieś zdjęcie. Następnie odwrócił komórkę ekranem w moją stronę, abym mogła zobaczyć... Justina i byłą dziewczynę mojego brata, całujących się.
-Ja... Ja nie wiedziałam... - wymamrotałam, wiedząc, że wymawiając jego nazwisko uderzyłam w czuły punkt brata. - Przepraszam.
-Nie masz za co, przecież to nie twoja wina. - chłopak zdobył się na lekki uśmiech, odkladając komórkę na szafkę. - Dodatkowo, Bieber jest bokserem, więc zdążyłem poznać go od drugiej strony. Wtedy też właśnie on poznał Katy. - pokiwałam ze zrozumieniem głową. Właściwie, nie wiedziałam, czy powinnam coś powiedzieć, czy milczeć. Zrobiło mi się jeszcze bardziej niezręcznie, niż na początku. - A tak właściwie, czemu o niego pytasz, siostra? - David zmarszczył brwi, a ja wiedziałam, teraz, po poznaniu prawdy, że nie będzie zadowolony z tego, czego zaraz się dowie.
-Bo... - zawahałam się. - Jakby ci to powiedzieć...
-Najlepiej prosto i bez zbędnego gadania. - wtrącił, wyraźnie się niecierpliwiąc.
-Justin jest nowym partnerem mamy i... I dzisiaj rano wprowadził się do nas. - tak, jak powiedział szatyn, wyrzuciłam z siebie wszystko na jednym wydechu i czekałam na jego reakcję, która nie nadchodziła. W końcu, kiedy zdecydowałam się unieść wzrok, ponieważ nie doczekałam się jego odpowiedzi, zaczął mówić.
-Ty sobie ze mnie, kurwa, żartujesz. - energicznie pokręcił głową. Ja również pokręciłam, jednak powoli. - Justin Bieber jest z naszą matką i mieszka u was w domu? - nigdy nie widziałam go tak zszokowanego, więc jeszcze raz potwierdziłam swoje słowa.
-Wczoraj mama powiedziała mi, że ma kogoś. Z początku ucieszyłam się. W końcu, tak długo była sama. Ale potem powiedziała, że jej facet jest trzynaście lat od niej młodszy i jutro z rana wprowadza się do nas. Nie ukrywam, to już nie było mi na rękę. Nie chcę mieszkać pod jednym dachem z obcym facetem, a już zwłaszcza z... z nim.
-Znasz go? Zrobił ci coś? Powiedz, a zajmę się nim w odpowiedni sposób. - może relacje moje i brata nie były tak bliskie, jak kiedyś, ale moje bezpieczeństwo mimo wszystko stawiał na pierwszym miejscu.
-To... Może powiem ci o tym później. - rzuciłam ukradkowe spojrzenie na dwóch chłopaków, leżących na łóżku Davida. To chyba zrozumiałe, że nie bardzo chciałam rozmawiać w obecności jego kolegów. Krępowali mnie i bez tego.
Oni zrozumieli to doskonale, ponieważ jeden z nich wstał z łóżka i zabrał z niego swoją komórkę.
-My będziemy się już zbierać. - nie był zły, bądź zirytowany, ponieważ na jego ustach w dalszym ciągu widniał uśmiech. Pożegnali się z moim bratem i podeszli do drzwi.
-Siema, młoda. Do zobaczenia. - zwrócił się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech i skinęłam lekko głową.
-Cześć. I przepraszam. - nawiązałam w swoich słowach do zaistniałej sytuacji. Nie chciałam ich stąd przecież wyrzucać. Po prostu całą tę sprawę wolałam wyjaśnić z Davidem, bez zbędnych świadków.
-Nie ma za co. - to ostatnie zdanie, jakie usłyszałam z ust szatyna. Później wyszli z pokoju i zamknęli za sobą drzwi, zostawiając w pokoju mnie i bruneta, samych.
-Teraz możesz spokojnie mówić. - David przesiadł sie z fotela, na łóżko. Mimo że nie ma już z nami jego przyjaciół, mi nadal będzie cholernie niezręcznie. Byłam nieśmiała i nie miałam zamiaru tego ukrywać. Nie wiedziałam, jak powiedzieć bratu o tym, co zaszło między mną, a Justinem. W momencie, kiedy inna dziewczyna wręcz cieszyłaby się, że taki facet, jakim jest Justin, chociaż na nią spojrzał, mnie to irytowało. Szatyn jest z moją matką, a dla mnie oznacza to, że nie powinien nawet na mnie patrzeć, kimkolwiek by nie był.
-Wczoraj wieczorem, kiedy wracałam do domu, zaczepiło mnie na ulicy kilku kolesi. Wśród nich był właśnie Justin, ale wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to właśnie on okaże się partnerem mamy. A dzisiaj, kiedy odwoził mnie do szkoły... - i teraz właśnie przyszła ta najbardziej niezręczna część rozmowy, jednak za późno już było, abym mogła ją ominąć. - Złapał mnie za tyłek. - wyrzuciłam z siebie szybko. - Może przesadzam, niepotrzebnie panikuję, ale skoro jest z naszą matką, nie powinien robić czegoś takiego. Ja po ptostu nie chcę, żeby kolejny raz została skrzywdzona. - cholera, mogłam darować sobie ostatnie zdanie, ponieważ David, podczas rozwodu rodziców, trzymał stronę ojca, w przeciwieństwie do mnie. Tym razem nie zwrócił jednak uwagi na ten szczegół, tylko na ogólny sens moich słów.
-Kurwa, nie dość, że dobrał się do mojej dziewczyny, teraz obraca moją matkę, to jeszcze ciebie...
-Nie dam mu się zmanipulować, jeśli to masz na myśli. - przerwałam mu nagle. Chciałam, aby wiedział, że nie zamierzam uledz słodkim słówkom Justina.
-Przynajmniej ty. - westchnął, pocierając lekko kark. - No nic, trzeba ostrzedz mamę. Chodź, odwiozę cię do domu.

***

Jak powiedział Talor, przyjechał razem ze mną. Gdy zaparkował na podjeździe i zgasił silnik, oboje wysiedliśmy z jego samochodu, aby po chwili wejść do domu. Niemal od razu zobaczyłam Justina, bez koszulki, schodzącego z góry po schodach. Na mój widok uśmiechnął się łobuzersko, a po chwili przeniósł wzrok na Davida.
-Czyżbyś znalazł sobie nową dziewczynę? Nie martw się, nią też mogę się zająć. - zakpił zakładając ręce na piersi i powoli podchodząc do nas.
-To moja siostra, kretynie. - wiedziałam, że mój brat nie bedzie potrafił panować nad swoimi emocjami. Zresztą, nie dziwiłam mu się ani odrobinę. Justin odebrał mu osobę, którą David naprawdę szczerze kochał.
-To nie stanowi dla mnie problemu. Siostrzyczką też się zaopiekuję. - prychnął bezczelnie, aż skrzywiłam się przez jego słowa. Nie miałam jednak czasu dłużej się nad tym zastnawiać, ponieważ wściekły David zacisnął pięści i już ruszył w kierunku szatyna. W ostatniej chwili zdążyłam złapać go za ramię i powstrzymać od rzucenia się na mężczyznę.
-Zamknij mordę, skurwielu. - cały czas przytrzymywałam go za koszulkę, tak dla pewności.
Wtedy w salonie pojawił się moja mama, jak zwykle od kilku dni z uśmiechem na ustach, i podeszła do swojego syna.
-Cześć, David, nie mówiłeś, że nas odwiedzisz. - przytuliła go do siebie, a chłopak pocałował ją w policzek.
-I nie zrobiłbym tego, gdybyś nie wpuściła do swojego domu takiego śmiecia, jak on. - z pogardą spojrzał w stronę Justina. Ja jedynie przyglądałam się całej tej sytuacji z boku. Nie chciałam mieszać się w ich sprawy, które nie dotyczyły mnie bezpośrednio.
-Znacie się? - twarz mamy wyrażała zdziwienie, lecz nadal ozdobiona była uśmiechem. - David, dlaczego mówisz o nim w ten sposób? - teraz jednak zniknął, a ton jej głosu zmienił się w nieco bardziej surowy.
-Musimy porozmawiać. - mój brat oparł się jedną ręką o ścianę i spojrzał na Justina.
-Więc mów. Nie mam nic do ukrycia. - kobieta zachęciła go gestem dłoni. Nie rozumiała chyba, że David nie chciał, a wręcz nie miał zamiaru rozmawiać w obecności jej nowego partnera.
-Na osobności, w cztery oczy. - i nie czekając na nic więcej udał się schodami na górę, dając matce do zrozumienia, że ma udać się za nim.
Już po chwili w salonie zostałam tylko ja i Justin. Znów razem, znów sami. A tak bardzo chciałam uniknąć takiej sytuacji.
-Co powiesz, malutka? - podszedł do mnie i pogłaskał po policzku.
-Dokładnie to samo, co rano. Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam, gwałtownie odwracając głowę, więc jego ręka swobodnie opadła wzdłuż jego ciała.
Przeszłam obok niego i usiadłam na kanapie, zakładając nogę na nogę, a ręce na piersi. Niestety, on podążał zaraz za mną. Usiadł obok i wpatrywał się we mnie, co denerwowało mnie jeszcze bardziej. Jeśli od tej pory w ten sposób wyglądać ma moje życie w tym domu, to dziękuję bardzo. Chociaż Justin dopiero się wprowadził, już teraz mam go dosyć.
-Posłuchaj mnie, dzieciaku. Masz zamiar obrażać się o każde pieprzone słowo i wiecznie strzelać fochy? Proszę bardzo, jak sobie chcesz. Ja jednak liczyłem na to, że w jakiś sposób się dogadamy. Przestań zachowywać się, jak księżniczka, bo inaczej nie będzie miło. - zszokował mnie swoimi słowami. Przez chwilę moje usta pozostawały uchylone, aż w końcu zebrałam się w sobie, aby mu odpowiedzieć.
-Czy ja dobrze słyszę? Ty mi grozisz? - uniosłam z niedowierzaniem brwi. - Nie mam zamiaru dostosowywać się do ciebie. To mój dom, więc jeśli coś ci nie pasuje, wyprowadź się, a wszystkim wyświadczysz przysługę.
-Nie bądź taka wyszczekana, gówniaro. - mężczyzna złapał moją brodę dłonią. - Może się to dla ciebie źle skończyć. A tak poza tym, twoja naiwna mamusia nie byłaby chyba zadowolona, gdybym ją zostawił, prawda? Jest zbyt głupia, żeby zobaczyć, jaki jestem naprawdę, a mi taki układ pasuje. Jestem na jej utrzymaniu, mam okazję zabawić się z nią w nocy, a oprócz tego nie robię nic. Tylko idiota by z tego nie skorzystał.
-Jesteś podły. Jak możesz tak ją wykorzystywać? Nie wzrusza cię to, że ona już dość się nacierpiała? Musisz jeszcze bardziej ją ranić?
-Naprawdę mam w dupie uczucia twojej matki. Jestem egoistą i nie zamierzam się zmieniać, a już na pewno nie mam zamiaru słuchać jakiejś rozkapryszonej gówniary.
-Tak? Bardzo mi przykro, ale będziesz musiał się do mnie przyzwyczaić, ponieważ nie zamierzam nic w sobie zmienić, czy ci się to podoba, czy nie.
-Mogłabyś użyć swoich niewyparzonych ust doczegoś bardziej pożytecznego. - warknął, po czym wstał z kanapy i wyszedł z domu trzaskając za sobą drzwiami.
A ja zaczęłam się zastanawiać, czy wolałam jego kpiącą, prowokacyjną i ironiczną stronę czy tę, agresywną i brutalną. Wiedziałam jedno. Chociaż prawie wcale go nie znam, nie zdążyłam poznać, już zaczęłam nienawidzić. Wiem również, że prędzej czy później zrani moją mamę i sprawi, że po raz kolejny będzie płakać po nocach.
-David, skończyłam rozmowę z tobą. I bardzo cię proszę, nie zaczynaj więcej tego tematu. - podczas kiedy ja siedziałam zamyślona na kanapie, z góry zeszła mama, a zaraz po niej mój brat.
-Będę zaczynał ten temat, ponieważ nie uważam, że zakończyliśmy rozmowę. To zwykły dupek, idiota bez uczuć, zrani cię! Co więcej, wykorzysta Lily, a tego chyba nie chcesz.
-Nawet tak nie mów! Justin nie jest jakimś zboczeńcem, a Lily jest tutaj bezpieczna! To, że Katy cię zdradziła, nie jest jego winą i przestań obarczać go wszystkim!
-Tak się składa, że już zaczął się do niej dobierać. To, że tobie nie zależy na córce, nie znaczy, że ja nie boję się o bezpieczeństwo swojej siostry. Chcę jedynie mieć pewność, że ten twój nowy chłoptaś do towarzystwa nie zrobi jej krzywdy, rozumiesz? - wtedy oboje spojrzeli na mnie. A ja siedziałam jedynie, nie odzwywałam się i przysłuchiwałam ich rozmowie, co jakiś czas wygładzając materiał bluzki, bądź ziewając cicho. Myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Zastanawiałam się nad przyszłością, niedaleką przyszłością. Mieszkanie z Justinem będzie prawdziwym wyzwaniem, a także udręczeniem. Nie potrafiłam sobie tego nawet wyobrazić. Ten człowiek groził mi dzisiaj, zastraszał mnie. Co się stanie, jeśli spełni to, co zapowiedział? Nie czułam się już bezpieczna, a przynajmniej nie tak, jak kiedyś.
-Lily... - nim zdążyłam się zorientować, David ukucnął przede mną i oparł się o moje kolana. - Gdyby cokolwiek się działo, gdyby ten frajer chociaż cię dotknął, o wszystkim mi powiedz, dobrze?
-Tak, dobrze. - wymamrotałam, powracając do rzeczywistości. - Dobrze, powiem ci.
-Ja lecę. Trzymaj się młoda. - rozczochrał jeszcze na koniec moje włosy, po czym udał się do wyjścia z domu i już po chwili zniknął za drzwiami.
Ja również nie chciałam zostać w domu. Nie zważając na mamę, która zresztą bez słowa przeszła do kuchni, ubrałam w przedpokoju buty i wyszłam na dwór, uprzednio chowając do kieszeni klucze. Zaczęłam powolnym krokiem iść po chodniku, nie odrywając wzroku od ziemi.
Wiecie, nad czym myślałam? Zastanawiałam się, co byłoby najlepsze dla mojej mamy. Czy wyjawienie prawdy o Justinie, o ile w ogóle zdecyduje się mnie wysłuchać, czy ukrywanie tajemnicy przez długi czas i dawanie jej poczucie złudnego szczęścia. Teraz przynajmniej uśmiechała się, a, powiedzmy to sobie szczerze, nie uwierzyłaby w jakiekolwiek złe słowo, powiedziane o Justinie.

Ze względu na dzisiejszą, dość słabą pogodę, mianowicie przez cały dzień niebo zasnute było chmurami, na dworze zrobiło się już ciemno. Ciemno i dość chłodno, dlatego postanowiłam wracać z samotnego spaceru do domu. Po drodze jednak musiałam przejść przez park, który w poprzednią stronę mijałam, kiedy było jeszcze widno. Weszłam w jedną z alejek i założyłam ręce na piersi, przyspieszając odrobinę. Mimo że nie należałam do osób przesadnie strachliwych, nie byłam również niesamowicoe odważna i przejście wieczorem przez ciemny i opustoszały park nie należało do moich ulubionych zajęć. Mój strach, który jednak pojawił się w dole serca, nasilił się, kiedy kawałek przed sobą ujrzałam grupę chlopaków, siedzącą na ławce. To znaczy, część z nich siedziała, a część stała przed, paląc papierosy. Wyglądali na typowych dresiarzy osiedlowych. Na głowach mieli kaptury, które przysłaniały ich twarze.
-Poczekaj. - zagwizdał wysoki brunet, rzucając w kałużę niedopałek papierosa i łapiąc mnie za nadgarstek, a kiedy chciałam go wyrwać, dodatkowo wzmocnił uścisk.
-Puść mnie. - ponowiłam próby wydostania swojej ręki z jego, lecz bezskutecznie.
-Jesteś zbyt ładna, żeby chodzić o tej porze samej, po parku. Ktoś... - podkreślił to słowo. - Mógłby zrobić ci krzywdę, nie sądzisz? - wyczułam, że był lekko podpity, ale nie pijany.
-A więc puść mnie, żebym mogła szybciej wrócić do domu. - warknęłam, również lekko zniecierpliwiona. Chociaż udawałam, że nie czuję strachu, moje serce biło zdecydowanie zbyt szybko. Mama wiele razy przestrzegała mnie, abym nie wracała późno i szerokim łukiem omijała takie miejsca. Nigdy jednak nie brałam sobie jej słów głęboko do serca, uważając, że nie potrzebnie panikuje i robi aferę z rzeczy, które zdarzają się przeważnie w filmach i serialach. Teraz jednak zrozumiałam, że ignorowanie tego, co mówiła, może mnie słono kosztować.
-A może to ja jestem właśnie tym kimś, kto tylko czeka, aby zrobić ci krzywdę? - wzdrygnęła, się, słysząc ton jego głosu. Prawdopodobnie w moich oczach pojawił się już widoczny strach, ponieważ mężczyzna zaśmiał, przyciągając mnie za nadgarstek do siebie. Mój oddech przyspieszył, kiedy nasze ciała zaczeły się stykać. Wpatrywałam się w jego twarz, w niewielkiej części osłoniętej kapturem, i modliłam się, aby puścił mnie i pozwolił odejść.
Wtedy właśnie od tyłu podszedł do mnie inny mężczyzna i objął w talii. Zaskoczona, pisnęłam głośno i drgnęłam, a kiedy poczułam jego dłonie pod koszulką, zaczęłam się szarpać, wiedząc, że i tak nie mam zbyt wielkich szans. Drobna piętnastolatka, przeciwko grupie dorosłych facetów. To nie mogło się udać, jednak nie poddawałam się, nie mogłam
-Zostawcie mnie! - wtedy spod mojej powieki wypłynęła jedna łza. Zaczęłam się naprawdę bać. Wokół nie było nikogo, jedynie pusty i ciemny park. Zostałam sama.
-Owszem, zostawimy, ale najpierw się z tobą zabawimy, laleczko. - czułam, jak jego dłonie błądzą po moim ciele. Nie umiałam się bronić, byłam zbyt łatwym celem.
I nagle, jakby znikąd, pojawiła się zakapturzona postać mężczyzny, który odepchnął ode mnie napastników. Tego, który trzymał mnie od tyłu, uderzył kilka razy w szczękę i w brzuch, aż upadł na ziemię i przestał się ruszać. Drugiego nie powalił na podłoże. Widać, że nie miał takiego zamiaru. Jedynie lekko go pokiereszował, odpychając na koniec na ławkę.
Złapał mnie gwałtownie za rękę, a wtedy przez krótką chwilę przeleciał mi przed oczami jeden z charakterystycznych tatuaży na jego przedramieniu. Miałam nieodparte wrażenie, że gdzieś go już widziałam, lecz teraz, z powodu stresu i nerwów, nie potrafiłam przypomnieć sobie, gdzie.
Gdy odeszliśmy kawałek od nieszczęśliwego miejsca, postanowiłam ściągnąć kaptur z głowy mężczyzny. I wtedy zobaczyłam te brązowe włosy, postawione do góry na żel oraz ostrzejsze rysy twarzy.
Justin.
-Wiedziałam, że to ty. - wcale nie byłam o tym przekonana, jednak tatuaż rozpoznałam, prawda?
-Tak, nie masz za co dziękować. - zironizował, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. - Palisz? - odwrócił ją w moją stronę, lecz pokiwałam przecząco głową.
-Dziękuję. - mruknęłam nieśmiało, nawiązując do sytuacji sprzed paru chwil.
-Mając takie branie, nie powinnaś w ogóle wychodzić z domu, Lily. - po raz pierwszy zwrócił się do mnie moim imieniem. I dobrze. Nie chciałam, aby znów nazywał mnie zdrobniale.
Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć, więc jednak wolałam to przemilczeć. Ta cisza oczywiście również nie była komfortowa. Mimo wszystko, wolałam jednak iść teraz z Justinem i czuć pewnego rodzaju bezpieczeństwo, niż samej włuczyć się po parku.
W pewnym momencie, w powietrzu rozniósł się dźwięk dzwoniącego telefonu szatyna. Z westchnieniem wyciągnął z kieszeni komórkę i odebrał połączenie, przykładając przedmiot do ucha.
-Słucham, skarbie? - wiedziałam już, że rozmawiał z moją mamą. Jego głos zmienił się na słodki i milusi. A mnie serce bolało, przekonując się na własnej skórze, jak bardzo manipulował moją matką.
Męzczyzna przez parę chwil słuchał słów po drugiej stronie, aż w końcu przerwał.
-Lily jest ze mną, cała i zdrowa. - wypowiadając ostatnie słowa spojrzał na mnie ukradkiem, więc spuściłam głowę. - Tak, już ci ją daję. - Justin wyciągnął w moją stronę komórkę i podał mi ją.
-Tak? - zaczęłam, zbyt cicho, więc odkaszlnęłam i powtórzyłam nieco głośniej.
-Lily, dziecko, nie wiesz nawet, jak się o ciebie martwiłam. Na pewno wszystko w porządku? - jak zwykle panikowała. Bała się o to, że może stać mi się krzywda gdzieś, na ulicy, a nie zauważyła, że to samo przytrafić mi się może w moim własnym domu.
-Wszystko w porządku, niedługo będę, nie masz o co się martwić. - wiem, że kłamałam, chociaż nie chciałam tego robić.
Gdy usłyszałam krótką odpowiedź i pożegnanie z jej strony, rozłączyłam się i oddałam telefon Justinowi. Obserwowałam go, kiedy schował przedmiot do kieszeni, po czym włożył do ust papierosa i odpalił go zapalniczką. Kiedy zorientował się, że przez cały czas utrzymuję swój wzrok na jego twarzy, zaśmiał się pod nosem, zawstydzając mnie tym.
-Zrób zdjęcie, starczy na dłużej. - skomentował, a ja byłam niemal pewna, że na moje policzki wkradły się rumieńce, dlatego spuściłam głowę, zasłaniając twarz włosami.
-Przestań. - mruknęłam, zakładając ręce na piersi. Dopiero teraz poczułam, że zrobiło mi się naprawdę zimno. Justin musiał to wyczuć, ponieważ, kiedy wypalił całego papierosa, zdjął z siebie kurtkę i zatrzymał się na moment. 
-Ubieraj się, bo twoja matka opierdzieli mnie, jeśli się przeziębisz. - przez moment wpatrywałam się w niego z mieszanymi uczuciami. - No już, nie będziemy tu stać do rana. - przewrócił oczami, więc niepewnie podeszłam do niego. Włożyłam jedną rękę w rękaw i odwróciłam się tyłem do szatyna, aby móc to samo zrobić z drugą. Chłopak pomógł mi założyć kurtkę, robiąc w tym czasie mały kroczek w przód. Znajdował się teraz bardzo blisko mnie. Zbyt blisko, przez co drgnęłam nerwowo.
-Spokojnie, ja nie gryzę. - wyszeptał mi do ucha, a przez moje ciało, mimo że nie chciałam tego czuć, przeleciały przyjemne dreszcze.
Nagle poczułam jego wargi przy swojej szyi. Złożył na mojej skórze kilka pocałunków, kiedy ja w tym czasie byłam całkowicie osłupiała. Dopiero po paru chwilach "obudziłam się" i odepchnęłam go od siebie.
-Co ty robisz!? - krzyknęłam, wyrzucając w powietrze obie ręce. On tylko zaśmiał się cicho, wsuwając ręce do kieszeni. Nie skomentował tego zajścia w żaden sposób. Znowu zaczął iść powoli w stronę domu, a że nie chciałam zostać sama, zmuszona byłam iść zaraz za nim. - To prawda, że jesteś bokserem? - wśród swoich myśli odnalazłam slowa brata, a skoro Justin ma mieszkać razem z nami, chciałam czegokolwiek się o nim dowiedzieć.
-David ci powiedział? - uniósł brwi, spoglądając na mnie bokiem. Skinęłam tylko głową, więc kontynuował. - Tak, można tak to nazwać. Walki bokserskie, legalne, czasem też nielegalne. Czemu pytasz?
-Chcę wiedzieć o tobie cokolwiek. To chyba nie jest niczym dziwnym. Z dnia na dzień pojawiłeś się w moim życiu, więc nie myśl, że jest to dla mnie proste.
-Rozumiem. - mruknął, bardziej do siebie, niż do mnie.
Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się już do siebie. Co jakiś czas zerkałam tylko na niego, a kiedy czuł to, chichotał pod nosem, więc wtedy ja zawstydzałam się i z powrotem spuszczałam głowę.

Gdy dotarliśmy do domu, zdjęłam w przedpokoju buty i kurtkę Justina. Mama niemal natychmiast pojawiła się w salonie. Widziałam, że jest zdenerwowana. Prawdę mówiąc, miała prawo. Było już dość późno, a ja musiałam wstać jutro do szkoły.
-Lily, to już drugi raz. Nie pamiętasz, co mówiłaś mi wczoraj? Zaczepił cię jakiś zboczeniec. Nie było to dla ciebie nauczką, żeby wrócić dzisiaj wcześniej? - ja jednak zatrzymałam się na słowie "zboczeniec" i na śmiechu Justina, który dotarł do moich uszu. To oczywiste, że mama mówiła o nim, lecz o tym nie wiedziała. Prawdę mówiąc, mi również zachciało się śmiać.
-Przepraszam, już jestem. Nie wzięłam ze sobą telefonu i nie wiedziałam, która godzina. - spojrzałam na nią niewinnym wzrokiem. Właściwie, mój wzrok zawsze był niewinny. Ja sama byłam niewinna. Zawsze, no prawie, słuchałam i wykonywałam to, co nakazywała mi mama. Nie kłamałam i nie miałam przed nią sekretów.
-No dobrze, Lily. Idź już do siebie. - posłusznie zrobiłam to, o co prosiła i już po chwili wchodziłam schodami na górę. Gdy znalazłam się w swoim pokoju, spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę dwudziestą trzecią. Nie sądziłam, że jest aż tak późno, dlatego od razu wyjęłam z szafki bieliznę i koszulkę na ramiączka. Z pokoju przeszłam do łazienki, a kiedy zamknęłam za sobą drzwi, rozebrałam się do naga i weszłam w strumienie ciepłej wody pod prysznicem, które niemal natychmiast mnie zrelaksowały. Czułam się dziwnie poddenerwowana i nie wiem, z czym to było związane. Z jednej strony chciałam przekonać się do Justina, chociaż dać mu szansę, a z drugiej przepełniała mnie nienawiść do niego, ze względu na to, że prędzej czy później złamie serce mojej mamie.

Po skończonym prysznicu wyszłam z kabiny i wytarłam swoje ciało dokładnie ręcznikiem. Założylam najpierw bieliznę, a później koszulkę i wyszłam z łazienki. Chciałam od razu iść spać, lecz zobaczyłam, że na moim łóżku siedzi mama. Kiedy usłyszała, że wyszłam z pomieszczenia, uniosła wzrok i uśmiechnęła się do mnie lekko.
-Coś się stało? - spytałam, odkładając ubrania na fotel.
-Nie, chciałam z tobą po prostu porozmawiać. - poklepała miejsce obok siebie, więc wślizgnęłam się pod kołdrę. - Widzę, że nie za bardzo potrafisz przekonać się do Justina, ale teraz wydawaliście się być trochę bliżej. - mówiła powoli, a w jej głosie kryło się coś, czego nie potrafiłam odkryć, zdefiniować. Kiedy jednak nic nie odpowiedziałam, mówiła dalej. - Wiesz, kochanie. Jesteś młoda, śliczna, a Justin zapewne interesuje się takimi dziewczynami, jak ty i...
-Mamo, co ty chcesz przez to powiedzieć? - przerwałam jej nagle, kiedy zrozumiałam, do czego zmierza. - Sugerujesz, że między mną, a Justinem coś... - nie wiedziałam, jak miałam nazwać to, co czułam i to, co chciałam powiedzieć, rozumiecie? Znałam swoje emocje, ale nie potrafilam przekazać ich mamie.
Kiedy kobieta nic nie odpowiedziała, sapnęłam z niedowierzaniem. Czy ona naprawdę uważała, że między mną, a szatynem może do czegokolwiek dojść? To śmieszne, a jednocześnie przerażające, że pomyślała w ten sposób, że w ogóle taka myśl zaświeciła w jej głowie.
-No nie wierzę... - pokręciłam powoli głową.
-Dobrze, córcia, zapomnijmy o tym. - uśmiechnęła się lekko i pogładziła mnie po głowie, jednak ton jej głosu nie był do końca szczery i cały czas pozostawała w niej niepewność. - Muszę iść do pracy na nocną zmianę, więc za chwilę będę wychodzić. Śpij dobrze i do zobaczenia jutro.
Mama pocałowała mnie na koniec w czoło i wstała z łóżka, udając się w stronę drzwi. Przed wyjściem jednak odwróciła się jeszcze na moment twarzą do mnie i przyglądała mi się przez kilka chwil. Chociaż tego nie chciałam, dobrze wiedziałam, co siedzi w jej głowie. Jedna myśl. Myśl, że byłabym zdolna odbić jej faceta...

~*~

Trudno rozszyfrować Justina, prawda?
Mam prośbę. Jeśli podoba Wam się to opowiadanie, rozsyłajcie link dalej. Bedę bardzo wdzięczna :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
ask.fm/Paulaaa962

12 komentarzy:

  1. Omg ! wow tego się nie spodziewałam po tym rozdziale c;Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Pieeeknyyy :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Justin taki bohaterski ^^ rozdział super i coraz więcej Justin co mi się podoba ; 3 już czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dajesz jeszcze jeden rodzial no blagam

    OdpowiedzUsuń
  5. Mbfhftfhvtcfg kocham,kocham,kocham!!!! To takie slodkie jak justin nie jest dla lily taki chamski i w miare normalnie jej odpowiada ,jedna scena mi sie z dangera skojarzyla jeszcze JUSTIN I LILY w prawdzie tam byla kelsey ale ..wiadomo o co chodzi ;)) No i dał jej kurtkee, i uratowal ja awwww to bylo taki slodkie z jego strony,ale boje sie ze moze cos mu przyjsc do glowy podczas niebecnosci mamy lili...

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaa zajebisty ;3 haha super bd chyba teraz bo bd sami ;3 :D JUPI!! Justin bokser i taki tajemniczy jest słodki <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww Justin po raz kolejny podbił moje serce 💗

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana jesteś najlepsza ! Tak bardzo ciężko rozszyfrować Justina , ale z czasem będzie albo lepiej albo gorzej , Tylko Ty o tym wiesz . Czekam już na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Super się zapowiada.A jeżeli chodzi o Justina...Hmm..Z jednej strony raz wydał się dla mnje fajny (ze wzgledu na tą kurtę i o zajście w parku) ale z drugiej strony jeśli chodzi o mamę Lily i jego...

    OdpowiedzUsuń