piątek, 26 września 2014

Rozdział 9 - Your touch hurts me the most...


Macie pojęcie, jak się czułam, siedząc na tylnych siedzeniach w samochodzie mamy, podczas kiedy fotel pasażera zajmował Justin?
Jak śmieć. Jak zwykły, na dodatek przerażony śmieć. I coraz bardziej zaczynałam wierzyć, że naprawdę nim byłam.
Nic nie wartym, przerażonym, bezbronnym śmieciem, na dodatek z poczuciem winy, chociaż nie zrobiłam nic nieodpowiedniego.

Cały czas wpatrywałam sie w przednie lusterko, w którym odbijała się twarz Justina, lecz kiedy tylko on na nie zerknął i nasze spojrzenia spotkały się, spuściłam wzrok i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Oparłam głowę o boczną szybę i w takiej pozycji spędziłam dalszą drogę do domu, która minęła nam w piętnaście minut.

Nie odezwałam się ani słowem przez cały czas. Oni również mało rozmawiali. Co prawda, moja mama starała się nawiązać z Justinem jakąkolwiek rozmowę, jednak on był dziwnie zamyślony i skupiony na własnych myślach. Był inny, niż zazwyczaj. Nie uśmiechał się, nie miał kpiącego wyrazu twarzy. Nie wiedziałam, co działo się z szatynem, ale dużo bardziej wolałam, aby milczał, ponieważ jego głosu również się bałam.

-Lily, weź moją torebkę i idź już do domu. - gdy mama zaparkowała na podjeździe, obróciła się do mnie i podała mi torbę.
Pociągając nosem i rzucając jedno, wystraszone spojrzenie Justinowi, wysiadłam z samochodu. Otworzyłam drzwi od domu kluczem, który uprzednio wyciągnęłam z kieszeni, i weszłam do środka.
Już chciałam zamknąć drzwi wejściowe, jednak wtedy usłyszałam fragment rozmowy Justina i mamy, która bardzo mnie zainteresowała. Wiedziałam, że nie powinnam podsłuchiwać i że źle robię, jednakże ciekawość wygrała i przejęła nade mną kontrolę.

-Posłuchaj, Justin. - zaczęła łagodnie mama, kiedy ja stanęłam zaraz za drzwiami. Wytężyłam słuch, aby usłyszeć dokładnie każde ich słowo. - Podoba ci się Lily? - musiałam powtórzyć w głowie jej słowa, aby dotarł do mnie ich sens. Po co moja matka pytała Justina o coś takiego?
-Jest bardzo ładna, ale ma piętnaście lat, to jeszcze dziecko. - normalnie, każda dziewczyna na moim miejscu cieszyłaby się z komplementu na początku zdania, lecz ja zdecydowanie wolałam, abym była dla szatyna brzydka i nieatrakcyjna. Wtedy czułabym się bardziej bezpiecznie. - Nie zamierzam zbliżać się do Lily w ten sposób, jeśli to masz na myśl.
-Tak, mniej więcej o to mi chodziło. Wiesz, ona jest młoda, zauroczyła się i nie widzi, co tak naprawdę robi. Mam nadzieję, że nie będziesz na nią zły i wybaczysz jej ten nierozsądny pomysł.

W moich oczach zebrały się łzy bezsilności. Nie wiedziałam już, co powinnam zrobić, aby ona w końcu mi uwierzyła. Była tak zaślepiona miłością, że nawet gdyby zastała Justina na mnie, dalej wierzyłaby we wszystkie jego bajeczki. Justin miał dar do kłamania i przekonywania innych. Ja tego daru nie miałam, jednakże ja mówiłam jedynie prawdę. Nic więcej i jednocześnie o wiele za mało.

Odkładając cicho torebkę mamy na podłogę, powstrzymywałam łzy, które usilnie starały się wypłynąć spod moich powiek. Powstrzymywałam je do czasu, aż znalazłam się u góry, w swoim pokoju i w miejscu, w którym dotychczas czułam się bezpiecznie. Teraz jednak, kiedy tylko spojrzałam na swoje łóżko, oczyma wyobraźni widziałam na nim Justina, leżącego na mnie. Nawet to miejsce przypominało mi jego, postawionego w najgorszym, aczkolwiek prawdziwym świetle.

Był już wieczór, dlatego po wejściu do sypialni, wyjęłam z szafki piżamę. Weszłam do łazienki, uprzednio zapalając w pomieszczeniu światło, i zamknęłam drzwi. Rozbierając się do naga, miałam wrażenie, jakby dłonie Justina nadal błądziły po moim ciele. Zakończyłam więc tę czynność szybko, a potem weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Chciałam spłukać z siebie wszystkie brudy i wspomnienia. Pod gorącym strumieniem czułam się bezpieczniej, jakby woda stanowiła barierę, oddzielającą mnie od reszty świata.

Po skończonym prysznicu wyszłam spod niego i owinęłam się szczelnie ręcznikiem. Wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam przeczesywać mokre kosmyki włosów. Ze względu na to, że było już dość późno, wyjęłam z szafki suszarkę i zaczęłam suszyć nią włosy. Zajęło mi to dobre kilka minut, ponieważ miałam długie i gęste włosy, a i tak nie wysuszyłam ich zupełnie.

Nagle doznałam szoku. W momencie, w którym chciałam zsunąć z siebie ręcznik i ubrać na siebie piżamę, ujrzałam, że w progu łazienki, oparty o futrynę, stał Justin. Gwałtownie wstrzymałam powietrze. Nie wiedziałam, co powinnam teraz zrobić, ponieważ każdy, nawet najmniejszy mięsień w moim ciele, jakby zesztywniał.
-Twoja mama wyjechała i wróci za kilka dni. - mruknął i, z założonymi na piersi rękami, podszedł bliżej mnie.

Dla wyjaśnienia, moja matka jest stewardessą i co jakiś czas wylatuje na dłużej, zazwyczaj kilka dni. Prawdę mówiąc, zapomniałam o tym zupełnie, wyleciało mi to z głowy. Teraz jednak wpadłam w panikę. Zostałam sama z Justinem na niemal tydzień.

-Co ty tutaj robisz...? - wyjąkałam, kiedy podszedł blisko mnie i ułożył dłonie na moich ramionach. Chciałam krzyczeć i płakać w jednym momencie. Tak bardzo się bałam, ponieważ byłam niemal pewna, że będzie chciał dokończyć to, co zaczął po południu. Drżałam pod jego dotykiem i nie potrafiłam się opanować. Może gdybym zacisnęła zęby i chociaż raz staneła na przeciwko niego, twarzą w twarz z Justinem, pokazałabym mu, że nie jestem małą, wystraszoną dziewczynką, którą może zastraszać, chociaż w głębi duszy wiedziałam, że nią byłam.
-Spokojnie, malutka. Rozluźnij się. - przesunął opuszkami palców po moich nagich obojczykach, potem po ramionach i wzdłuż rąk.
-Justin, zrobię wszystko, tylko nie rób tego, proszę. Boję się ciebie. - wyszeptałam, zaciskając mocno powieki.
Nie potrafiłam opisać tak ogromnego przerażenia, które zawładnęło moim ciałem. Mimo że Justin jedynie stał, ja tak cholernie się go bałam. Tak, jak nigdy wcześniej. Nie mogłam wytrzymać już tego napięcia. Było zdecydowanie zbyt duże.
-Nie zrobię. - wyszeptał do mojego ucha, a potem zaczął całować moje nagie ramiona. - Nie zrobię ci krzywdy, ale zobaczysz, że niedługo nadejdzie taki dzień, w którym przyjdziesz do mnie i będziesz wręcz błagała, żeby cię przeleciał.
-W twoich snach. - odparłam, nadal niepewnie, lecz już głośniej.
-W moich snach robisz to już od dawna. - nienawidziłam tego, jak bardzo wulgarny był.

Wtedy szatyn odwrócił mnie przodem do siebie i zmierzył mnie dokładnie głodnym i zaborczym spojrzeniem. Chociaż chciałam coś zrobić, nie potrafiłam. Nie mogłam się nawet poruszyć.
-Jesteś przepiękna. Nie wstydź się swojego ciała. - znów chciał mnie dotknąć, lecz wtedy zdobyłam się na odwagę i cofnęłam się. Niestety, zaraz za plecami poczułam chłodne kafelki na ścianie. Byłam w pułapce, ponieważ Justin oparł się po obu stronach mojej głowy. Prawdę mówiąc, byłam zdana na jego łaskę. Wiedziałam, że jest w stanie zrobić ze mną wszystko, co tylko będzie chciał.

-Wyjdź stąd. - wskazałam Justinowi drzwi, jednak drugą ręką cały czas podtrzymywałam ręcznik.
-Kotku, ja...
-Powiedziałam, wyjdź stąd! - krzyknęłam i odepchnęłam go od siebie.
-Czekam na ciebie na zewnątrz. - uśmiechnął się do mnie szeroko, gdy wyrzuciłam go za drzwi.

Ja natomiast niemal od razu zaczęłam płakać. Oparłam się plecami o drzwi i osunęłam się po nich na podłogę. Byłam całkowicie załamana i przybita. Świadomość, że mam spędzić niemal tydzień, sam na sam z Justinem sprawiała, że nie chciało mi się żyć, naprawdę

Wiedziałam jednak, że muszę wstać i z uniesioną głową wyjść mu na przeciw. Cokolwiek by się wydarzyło, przyrzekłam sobie, że nie załamię się. Cokolwiek zrobiłby mi Justin, zacisnę zęby i postaram się zapomnieć o tym rozdziale w swoim życiu. Nie mogę pokazywać mu słabości, jednakże najgorsze jest to, że kiedy tylko wyjdę z łazienki i znów spojrzę na niego, stanę się małą, wystraszoną dziewczynką, która zapomni o wszystkich swoich przyrzeczeniach.

Wstałam z podłogi i, upewniając się, że zamknęłam drzwi, opuściłam ręcznik, który bezgłośnie opadł na kafelki. Następnie założyłam na siebie bieliznę i lekką piżamę, czyli krótkie spodenki i koszulkę na ramiączka. Następnie, biorąc ostatni głęboki oddech, wyszłam z łazienki.

Zastałam w pokoju Justina, rozłożonego na moim łóżku. W dłoni trzymał moją komórkę i przeglądał ją, lecz nie potrafiłam teraz wkurzyć się na niego. Jak podejrzewałam, wystarczył mi sam jego widok, abym zaczęła wewnętrznie drżeć.
-Idź stąd. - powiedziałam, wpatrując się w podłogę.
-Nie zamierzam. - odparł, cały czas z uśmiechem, który wręcz dało się słyszeć w jego głosie. I to mnie najbardziej bolało. On się uśmiechał, a jednocześnie sprawił, że ja płakałam.
-W takim razie ja pójdę. - postanowiłam i ruszyłam w stronę drzwi. Nawet w najgorszych koszmarach nie zamierzałam zostać z Justinem w jednym pomieszczeniu, dlatego wolałam spać nawet w salonie, na kanapie, co właśnie planowałam uczynić.
Niestety, kiedy chwyciłam za klamkę, okazało się, że Justin zamknął pokój na klucz. Od razu wpadłam w panikę, a moje serce zaczęło bić dwa razy mocniej i szybciej.

Dlaczego on cały czas sprawia, że moje życie wygląda coraz gorzej? Dlaczego sprawia mu przyjemność patrzenie na mój ból? Dlaczego on taki jest? Dlaczego nie mógłby być bormalnym facetem, z którym mogłabym porozmawiać, bądź pożartować. Dlaczego on ukrywa pod niewidzialną maską osobę, która siedzi w jego wnętrzu i krzyczy, aby Justin wypuścił ją na zewnątrz?

-Dlaczego to robisz? Dlaczego za wszelką cenę chcesz sprawić, abym bała się ciebie? Sprawia ci przyjemność patrzenie na moje łzy? - wychlipałam, odwracając się do niego przodem. Odważyłam się nawet podejść do swojego łóżka i usiąść na nim.
-Wręcz przeciwnie, nie lubię kiedy płaczesz. - powiedział poważnie, a jego uśmiech zniknął. - Więc nie rób tego więcej.
-Nie dawaj mi do tego powodów, a wtedy nie będę płakać. Wiesz, że robię to przez ciebie. To ty mnie krzywdzisz i niszczysz moje życie. Z każdą chwilą jestem coraz słabsza i coraz bardziej się boję. Przez ciebie.

Nie mam pojęcia, co podkusiło mnie do tego, aby powiedzieć mu o wszystkim, co czuję. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłam i teraz żałowałam tego, lecz nie zdołam cofnąć czasu.
Justin przez chwilę wpatrywał się we mnie, a po jego wzroku poznałam, że mężczyzna nie ma zamiaru odpowiedzieć i skomentować tego w jakikolwiek sposób. Milczał i milczeć zamierzał przez cały czas.

-Kładź się, skarbie. Już późno. - mężczyzna złapał mnie za biodra i pociągnął na prawą część łóżka. Wiedziałam, że bezsensownym byłoby się wyrywać. To nie zmieniłoby zupełnie nic.
Dodatkowo, jakby zignorował moje słowa, które ogromnie wiele mnie kosztowały. Wiedziałam jednak, że myślał nad tym, tylko nie zamierzał się dzielić ze mną swoimi przemyśleniami.
-A ty stąd wyjdź. - ponowiłam, przykrywając się kołdrą pod samą szyję. Oprócz tego, że czułam się przy nim niezręcznie, dodatkowo nadal się bałam. I było to naturalnym odruchem w mojej sytuacji.
-Powiedziałem ci już, nie zamierzam. - mężczyzna zdjął z siebie koszulkę i zanim zdążyłam się zorientować, to samo zrobił ze spodniami.
Gwałtownie złapałam kołdrę i odsunęłam się w najdalszy kraniec łóżka. Cała się trzęsłam, widząc jego niemal nagie ciało, tak blisko mojego. Obiecał. Obiecał, że mnie nie skrzywdzi i znów kłamie. Znów zrobił mi nadzieje, że zostawi mnie w spokoju, a teraz tak po prostu przekreślił je wszystkie.
-Co ci jest? - spytał, jak gdyby nigdy nic.
-Proszę, nie rób tego. - wychlipałam, mocniej okrywając się materiałem. Jednocześnie wierzyłam, że jeszcze nie wszystko stracone, że to sen, lub że Justin przez cały czas żartował sobie ze mnie.
-Spokojnie, nie zamierzam ci nic zrobić. - wzruszył ramionami, w ogóle nie rozumiejąc powagi sytuacji. Czy on nie widział, jak bardzo przerażona byłam? Nie widział, jak boli mnie świadomość, że jest tak blisko mnie? - Po prostu zostaję u ciebie na noc. Nie lubię spać sam. - przez moment przez jego usta przeleciał nikły, łobuzerski uśmieszek, a potem szatyn znów przyciągnął mnie na środek łóżka i położył się obok mnie.

W jednej chwili odsunęłam się od niego gwałtownie, na sam koniec łóżka, i skulilam się w kłębek. Zaczęłam cicho płakać, ale tak, aby on tego nie usłyszał. Niby powiedział, że nie lubi, kiedy płaczę, jednak ja czułam, że sprawiało mu to wewnętrzną, chorą satysfakcję, której nie potrafiłam zrozumieć.

Niestety, Justin znów zrobił coś, na przekór mnie. Jego umięśnione ramię objęło mnie w pasie. Z łatwością przyciągnął mnie bardzo blisko siebie, a nasze ciała zaczęły się ze sobą stykać. Poczułam jeszcze więcej łez, wypływających z moich oczu i ciurkiem spływających po policzku. Tak bardzo się go bałam, a on, chociaż o tym wiedział, nie robił nic, aby mi w tym pomóc. Wręcz przeciwnie, jedynie wszystko utrudniał.

Najgorszy był jednak dotyk Justina, który nie opuszczał mojego ciała. To, co robił, było po prostu chore. Przez cały czas mnie dotykał, a ja, mimo że starałam się uwolnić z jego uścisku, byłam zbyt słaba.
-Jesteś za bardzo nieśmiała, kochanie. - mruknął mi do ucha, a w tym samym czasie jego duża dłoń wylądowała na moim biodrze. Zaczął wsuwać ją pod moją koszulkę i gładzić nią nagi brzuch. Nie mogłam się stąd wydostać i zostało mi jedynie znosić to, co robił Justin, z zaciśniętymi zębami i powiekami, spod których cały czas wypływały słone łzy i moczyły moją pościel. Moje ciało mimowolnie drżało przez płacz i niemożliwym było, aby Justin tego nie wyczuł. Więc mimo moich łez, nie przestawał, tylko posuwał się jeszcze dalej. Opuszki palców jednej z jego rąk sunęły po moim nagim udzie, od zewnętrzej strony, do środka, a drugiej, sunęły pod moimi piersiami.

Justin molestował mnie, a ja potrafiłam jedynie płakać...

***Oczami Justina***

Obudziłem się wczesnym rankiem, lecz słońce wzeszło już znad horyzontu i wpadało przez okno, w sypialni Lily. Dziewczyna nadal spała, oddychając spokojnie i miarowo. Na początku naszej znajomości była dość wredna i pewna siebie. Teraz jednak zmieniła się w cichą i przede wszystkim delikatną owieczkę, która bała się każdego spojrzenia.
Kiedy leżała tak blisko mnie, a ja czułem ciepło jej kruchego ciałka, nie byłem w stanie się powstrzymać, aby nie pogładzić jej policzka. I zrobiłem to, jednocześnie zakładając jeden z jej kosmyków włosów za ucho.

Naraz usłyszałem pukanie do drzwi od pokoju. W pierwszej chwili stałem się zdezorientowany i, nie ukrywam, lekko wystraszony. W końcu, to, co dzieje się między mną, a Lily to nasz mały, słodki sekrecik i nie byłoby mi na rękę, aby ktokolwiek dowiedział się o tym.
-Lily, otwórz. Chcę z tobą porozmawiać. - uspokoiłem się jednak, a wręcz uśmiechnąłem zwycięsko, gdy usłyszałem po drugiej stronie drzwi głos Davida, jej brata i mojego odwiecznego wroga.

Zaśmiałem się cicho i wstałem z łóżka, aby podejść do drzwi. Byłem przekonany, że Davidowi nie spodoba się, że spałem z jego siostrą w jednym łóżku. Wścieknie się, to pewne, a ja znów będę mógł założyć na twarz niewidzialną maskę zwycięstwa i posłać mu kpiący uśmieszek.
Przelotnie chwyciłem w dłoń klucz od pokoju, który wcześniej schowany miałem w kieszeni spodni. Następnie włożyłem go w zamek i przekręciłem, a wtedy szatyn mógł wejść do pokoju.

W tym samym momencie piętnastolatka zaczęła podnosić zaspane powieki i przelotnie zmierzyła pokój wzrokiem. David natomiast zamarł, widząc, że drzwi nie otworzyła mu jego siostra, tylko ja, w dodatku niemal nagi, a kiedy zobaczył, że Lily dopiero co obudziła się, od razu dorysował do tego odpowiednią bajeczkę w swojej głowie.

-Kurwa, przyszedłem tutaj, żeby z tobą porozmawiać, żeby wyjaśnić wszystko i przeprosić cię za wczorajsze słowa, a ty co!? Sypiasz z nim!? Po tym wszystkim, co ci zrobił, ty tak po prostu puściłaś się z nim!?
-David, ale ja... - szatynka, z przerażeniem w oczach, chciała przerwać bratu, lecz on w tym momencie był tak wściekły, że nie potrafiła powstrzymać go żadna, nawet nadprzyrodzona, siła. Mimo to, dziewczyna wstała z łóżka i podeszła do niego, aby uspokoić szatyna, a on wtedy uniósł rękę i uderzył Lily w twarz.
Dziewczyna była przerażona, jak i zszokowana, lecz najbardziej zaskoczony byłem chyba ja. Nie sądziłem i nigdy nie pomyślałbym, że David będzie w stanie uderzyć tak kruchą osóbkę, jaką była Lily. Owszem, byłem, jaki byłem, lecz nie akceptowałem bicia kobiet.
-Jesteś zwykłą dziwką, Lily! Nie chcę cię znać, rozumiesz!? Nie jesteś już moją siostrą! - wrzasnął, a następnie wyszedł z pokoju i trzasnął za sobą drzwiami.

Jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w miejsce, w którym stał przed paroma chwilami, a następnie przeniosłem wzrok na Lily. Oczy dziewczyny zaczęły się przymykać, a ona sama traciła przytomność. Dosłownie w ostatnim momencie złapałem ją, kiedy mdlała, upadając na podłogę. Wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku, kucając obok niego.
-Lily? Lily, słyszysz mnie? - przyznam szczerze, zaniepokoiłem się jej chwilową utratą przytomności i, mimo że teraz było już lepiej, nie wyglądało to zbyt dobrze.
-Tak, tak słyszę. - mruknęła, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Może powinnaś jeszcze trochę poleżeć? - pogłaskałem ją po głowie, lecz ona szybko odsunęła się ode mnie.

Cholera, bolało ją to, że ją dotykałem? Robiłem jej tym krzywdę? Oczywiście, że nie, więc nie rozumiałem, dlaczego cały czas ode mnie uciekała. Chociaż, z drugiej strony, dzięki temu mogłem się bardziej postarać, aby ją zdobyć, bo o jednym byłem przekonany. Lily będzie moja. Po prostu.

-Nie mam zamiaru słuchać twoich rad. To wszystko przez ciebie. - wyszeptała, przyciągając kolana do klatki piersiowej i schowała w nich twarz. Nie wiedziałem teraz, czy jest obrażona, czy płacze, a dziewczyna i tak nie powie mi nic.
-Uspokój się. Może powinienem zawieźć cię do lekarza?
-I co jeszcze? Może od razu do szpitala? - odgryzła mi się, po czym wstała z łóżka, a ja przewróciłem oczami. Wolałem, aby była tą biedną, przerażoną dziewczynką, niż wredną nastolatką. - Przez ciebie straciłam brata. Wściekł się na mnie i nie będzie chciał mnie nawet wysłuchać. - załkała, otwierając szafę i wyrzucając z niej ubrania, które latały po pokoju i lądowały na ziemi. W pewnym momencie zobaczyłem, jak w moim kierunku leci koronkowy stanik dziewczyny. Złapałem go i przez chwilę oglądałem, jednak Lily bardzo szybko wyrwała go z moich rąk i weszła do łazienki, zamykając za sobą drzwi, tym razem na klucz. Prawdopodobnie, po moim wczorajszym wtargnięciu do jej łazienki i naruszeniu jej osobistej strefy, będzie tego pilnować dużo bardziej.
-Czekam w samochodzie, zawiozę cię do szkoły. - machnąłem ręką, wiedząc, że nie będę mógł z nią teraz porozmawiać, po czym wyszedłem z pokoju.

***

Przeskoczyłem przez płot, otaczający cmentarz na obrzeżach miasta, a potem wsadziłem ręce do pustych kieszeni jeansów. Nie podnosiłem wzroku, tylko utrzymywałem go, wbity w jedną z alejek, po której właśnie kroczyłem. Po prostu szedłem przed siebie. Czułem się jednak bardziej niezręcznie, niż zazwyczaj, kiedy odwiedzałem to miejsce.

Powoli szedłem po chodniku na przód, co jakiś czas rozglądając się na boki. Zerkałem na pojedyncze, opuszczone groby i przelotnie czytałem nazwiska osób, które leżą pod nimi. W pewnym momencie spojrzałem na znicz i jego środek, który zgasł, przez dość silny wiatr. Podszedłem więc do niego, wyciągnąłem z kieszeni zapalniczkę i ponownie podpaliłem knot.

Ruszyłem dalej, przed siebie, znów chowając dłonie w kieszeniach, aż nagle, w oddali, ujrzałem dwoje ludzi, kobietę i mężczyznę. Stali przed jednym z nagrobków, pochyleni nad nim. Nie musiałem podchodzić bliżej, aby rozpoznać, kim oni są. Doskonale pamiętałem tych dwoje ludzi. Doskonale zapamiętałem każdy szczegół i rys ich twarzy. Jestem również pewien, że oni równie szczegółowo zapamiętali mnie. Nie mogłem dopuścić do tego, abyśmy się spotkali, dlatego czym prędzej wszedłem w jedną z alejek.

Nie zatrzymywałem się, tylko cały czas szedłem przed siebie. W końcu jednak przystanąłem, gdy moim oczom ukazał się biały, wyczyszczony nagrobek, z wygrawerowanymi, złotymi literkami. Przez chwilę stałem przed nim, aż w końcu postanowiłem usiąść na ławce i oprzeć się na łokciach o swoje kolana. Cisza, panująca dookoła krępowała mnie, dlatego chciałem ją przerwać, ale nie byłem pewien, czy powinienem się odzywać.

-Siema, malutka. - zacząłem, drapiąc się z zakłopotaniem po karku. Chociaż rozmawiałem z trupem, denerwowałem się. - Pamiętasz mnie jeszcze? Ach, byłbym zapomniał, nie zapomnisz mnie nawet po śmierci. - właściwie, sam nie wiedziałem, co mówię i było to trudniejsze, niż przypuszczałem. - Miałabyś dzisiaj urodziny, słonko, prawda? Pamiętam dokładnie, co dostałaś ode mnie na ostatnie urodziny, oczywiście jako dodatkowy prezent, oprócz tego głównego. Dałem ci paczkę prezerwatyw. - zachichotałem pod nosem na to wspomnienie. - To wtedy przeżyłaś swój pierwszy raz. - w moich oczach nieświadomie zapłonął ogień, gdy cofnąłem się myślami wiele lat wstecz. - Było mi z tobą cudownie, kochanie. Każda noc była wspaniała. - westchnąłem z rozmarzeniem, przejeżdżając językiem po wargach. - Cóż, za dużo wspomnień, jak na jeden dzień. - mruknąłem, po czym wstałem z ławki i ruszyłem alejką przed siebie. - Do zobaczeni niebawem, skarbie...

~*~

Jeju, jak ja kocham takie tajemnice haha. Niby proste, a w rzeczywistości zupełnie przeciwne...
A poza tym, co sądzicie o tym, co Justin robi Lily?

Proszę Was o komentowanie rozdziałów, to bardzo mi pomaga ;*

ask.fm/Paulaaa962

Ps. Zapraszam Was na początek wspaniałego opowiadania. Zobaczycie, że nie pożałujecie ;*

http://broken16heart.blogspot.com

22 komentarze:

  1. Nie wiem co napisać po prostu cudowny *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie *.* Nie rozumiem dlaczego On jej to robi ;/ Biedna Lily ;c Mam nadzieję że wszystko się jeszcze ułoży w końcu to początek opowiadania nie mogę się doczekać co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże... do kogo Justin przemówił ?!
    Nie moge sie doczekac nastepnego !
    Pisz szybciej kochana , bo nie wytrzymam tego napiecia :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezuu! Czekam na nn<33

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak mnie to już denerwuje...matko! Weź coś normalnego zacznij pisać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przecież nikt nie karze Ci czytać, a ja piszę to, co mi się podoba i co lubię, po prostu.

      Usuń
  6. Cudowny. Końcówka taka tajemnicza. Ugh co jest z Justinem nie tak? Najpierw chce zgwałcić Lily, a teraz zachowuje się jakby tamto zdarzenie nie miało miejsca. Mama Lily jest denerwująca jak dla mnie. I jeszcze ubzdurał sobie, że Lily będzie jego.
    Czekam na kolejny. kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Oszzz kurwa ,ale się porobiło .. Ciekawe kim była ta dziewczynka z nagrobka ..Hmmm, ciekawe .... Nie no zajebiste !!!! Ty kurwaa jesteś genialna , zajebista !!!! kocham cie i twoje opowiadania !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. No w sumie to nic takiego jej nie robi, Lily troche wyolbrzymia. Fakt scena w łazience była hmmm głupia bo nie powinien wchodzić bez pukania. Ale potem to jej już nic nie robił , położył sie grzecznie koło niej w chciał się po prostu przytulić a ta beczy jakby ja gwałcił ;x -,- Współczuje jej tez matki , zostawiła cóeke z obcym facetem...

    OdpowiedzUsuń
  9. Justin w jego dziwny, pokręcony sposób się o nią troszczy, przynajmniej mi się tak wydaje. On po prostu nie rozumie, że jego dotyk sprawia Lily ból. Na końcu tak tajemniczo :) Jestem ciekawa tego co będzie dalej. Czekam na nn xx
    ineedangelinmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. O Boże jak Justin mógł ją molestować?! I o co do cholery chodzi z tym końcem?! A na Davida to po prostu brak mi słów... Powinien dać jej szansę na wytłumaczenie! Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny i ta końcówka, awww. Czekam na nn ! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny! <3 Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  13. Omg, przy końcówce prawie się popłakałam ;(.

    OdpowiedzUsuń
  14. Na jej miejscu to bym mu przyjebała. Tak porządnie. I wow!Czuję, że on jest psychicznie chory. Na prawdę. Musiał coś przeżyć wcześniej. Jakąś traume. Aż mnie trzepie w środku. On jest tak wkurzający i nachalny. Ale jak sobie pomyślę, że to wszystko robi Justin Biebier. Nasz Justin to aż trudno jest mi sobie wyobrazić Go w tej roli. Aż mam ciarki i motylki w brzuchu jak o tym myślę. He he xD Lol. Jesteś zajebista. Pisz jak najszybciej następny rozdział, bo chyba sraczki dostanę jak będę musiała długo na niego czekać. He he :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśle,że na cmentarzu rozmawiał z dziewczyną która popełniła samobójstwo bo Justin ją gwałcił. Mam wrażenie ,że ona była w tej samej sytuacji co Lili!

      Usuń
  15. Jezu, ja mam poważne problemy ze sobą. Bo po prostu wpadam w furię przez takie sytuacje między Lilly i Justinem! Już mam go dość! Ja na miejscu Lilly spakowałabym się i uciekła do Jake'a! Ale najpierw, porządnie przypierdoliłabym Bieberowi w tą jego głupią gębę! Ale rozdział oczywiście świetny, ja tylko wyrażam swoją opinię co do pewnego zasranego bohatera!! Wiem jestem chora xd

    OdpowiedzUsuń
  16. Szczerze ? Gdyby mnie cos takiego spotkalo popelnilabym samobojstwo

    OdpowiedzUsuń
  17. Tajemniczy ten nasz Justin troche mnie wkurza jego zachowanie wobec Lilly nie wiem dlaczego on jej to robi nie umię go rozgryść no ale to dopiero początek opowiadania zobaczymy co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń
  18. Szczerze myślę,że on nie wie,że robi jej krzywdę

    OdpowiedzUsuń