poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział 14 - Revenge will be sweet...

***Oczami Lily***

Cały czas płacząc, usiadłam na jednym z krawężników i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Chciałam zapaść się pod ziemię, dosłownie. Było mi tak cholernie wstyd przez to, co zrobiliśmy razem z Justinem, że nie będę potrafiła spojrzeć teraz w oczy, ani mamie, ani tym bardziej Justinowi.

Wtedy zobaczyłam, że mężczyzna zbliża się do mnie. Spięłam każdy mięsień w swoim ciele i wbiłam wrok w ziemię, aby przypadkiem nie spojrzeć na szatyna. Poczułam się jeszcze gorzej, kiedy ukucnął przy mnie i ułożył dłoń na moim kolanie. Tą samą dużą dłoń, która jeszcze przed chwilą dotykała niemal każdej części mojego ciała. Szybko strąciłam ją, jednak Justin nie dawał za wygraną. Kolejny raz mnie dotknął, jednocześnie unosząc moją brodę.

-Kotku, co się stało? Myślałem, że nam obojgu było wspaniale. Mi na pewno było i nie uwierzę, że tobie nie. Zbyt głośno jęczałaś, skarbie. -  mimo że powiedział to bez złośliwości w głosie, ja i tak poczułam się, jakbym dostała prosto w twarz.
-Justin, przestań! - krzyknęłam. - Chcę, abyśmy oboje jak najszybciej zapomnieli o tym, co stało się między nami. Wiedziałam jednak, że szatyn nie zapomni i nie da zapomnieć również mi.
-Dlaczego, kochanie? Co się stało, że jesteś teraz dla mnie tak niemiła. -  objął moją twarz dłońmi i potarł kciukami policzki, a potem założył kosmyk włosów za ucho.
-Rozumiesz, co zrobiliśmy!? Dociera to do ciebie!? - krzyknęłam, ale nie miałam do niego nawet najmniejszych pretensji. Przecież sama tego chciałam. Sama doprowadziłam do takiego zbliżenia między nami. Nie mogłam go o to obwiniać. Justin jedynie skorzystał z okazji. - Wiesz, jak ja się czuję? - wychlipałam w końcu, zatrzymując wzrok na jego oczach,  chociaż było to jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie w życiu zrobiłam. - Jak dziwka, Justin. Jak zwykła dziwka, a na dodatek zdradziłam swoją mamę. Dlaczego muszę być tak beznadziejna?
-Nie jesteś beznadziejna i nie mów tak. Twoja matka nie musi dowiedzieć się o tym, nie sądzisz? Po co mielibyśmy ją denerwować, a w takim przypadku, moglibyśmy to jeszcze kiedyś powtórzyć. - zmierzył mnie znaczącym spojrzeniem i przelotnie oblizał wargi.

A ja zamarłam i nie potrafiłam się poruszyć. Po tym, co się stało, tak cholernie źle się z tym czuję, że nie ma mowy o żadnej powtórce. Zresztą, nie chciałam tego. Ten jeden, jedyny, pierwszy i ostatni raz wydarzył się po zażyciu niewielkiej ilości alkoholu i w chwili zawahania. Justin nie mógł liczyć na to, że jeszcze kiedykolwiek będę zdolna do czegoś takiego.
Nie z nim.

-Powtórzyć? - wyszeptałam, ocierając dłonią mokre od łez policzki. -  Powtórzyć!? Człowieku, to nigdy nie powinno się zdarzyć i najlepiej będzie, jak o wszystkim zapomnimy. Uznajmy, że nie było tego między nami, a po dwóch drinkach po prostu pojechaliśmy do domu.

-Kotku, powiedziałem ci już raz, że było mi bardzo przyjemnie i nie zamierzam o tym zapomnieć. Wręcz przeciwnie, będę odtwarzał to w głowie jeszcze przez długi czas.

Po jego słowach znów załkałam żałośnie. Dobrze wiedziałam, że moje łzy mogą być wyśmiane. W końcu, to ja usiadłam na jego kolanach, to ja zaczęłam rozbierać i siebie i jego, to ja doprowadziłam do tego wszystkiego. Powinnam teraz zacisnąć zęby i przestać ryczeć. To nie pomoże mi w niczym, a jedynie sprawi, że w oczach ludzi będę wyglądać jeszcze bardziej żałośnie.

-Czekam na ciebie w samochodzie, malutka. - szepnął Justin, po czym przejechał dłonią po moim nagim udzie. Zorientowałam się, że po tym, do czego doszło między nami parę chwil temu, Justin zacznie traktować mnie inaczej, bardziej dojrzale. Mógł naprawdę pomyśleć, że będę chciała ponownie to zrobić, a może nawet posunąć się o krok dalej.
Natomiast szczera prawda jest taka, że cofnęłabym czas, gdybym tylko mogła.

Wstałam z krawężnika i otrzepałam spodnie na tyłku. Poczułam się bardzo dziwnie, kiedy zdałam sobie sprawę, że jeszcze parę chwil temu to dłonie Justina ułożone były w tym miejscu. Przełknęłam głośno ślinę,  na wspomnienie kilku gorących minut, które spędziliśmy w jego samochodzie. Nie mogłam się oszukiwać, było mi z nim bardzo dobrze, lecz musiałam zagłuszyć te niedorzeczne myśli racjonalną stroną swojego umysłu.

Gdy otworzyłam drzwi od strony pasażera, Justin siedział już na miejscu kierowcy i odpalał silnik. Nie spojrzał na mnie, gdy usiadłam na fotelu, jednakże na jego ustach utrzymywał się uśmieszek. Doskonale wiedziałam, o czym myślał, mimo że w głębi serca wolałabym nie wiedzieć. Najgorsze było to, że zrobiłam coś takiego z człowiekiem, którego słabo znam i do którego nie czuję zupełnie nic.
Wiedziałam, że muszę zebrać się w sobie i nie cofnę tego, co się stało, więc muszę nauczyć się z tym żyć, nie użalając się nad sobą.

-Justin, musisz mi coś wyjaśnić. - zaczęłam, po dłuższej chwili ciszy. - Kim byli ci faceci z szatni, przed walką i dlaczego zostałam pobita? Im wyraźnie chodziło o ciebie.
Widziałam, jak Justin spiął mięśnie i zdenerwował się lekko. Nie chciał, żebym wynikała z jego prywatne sprawy. Nie chciał, żebym dowiedziała się czegokolwiek o nim i jego przeszłości, lecz po pobiciu uważałam, że mam do tego prawo.
-Powiedz mi po prostu, dlaczego już któraś z kolei osoba ostrzegła mnie przed tobą. Powiedz, czy rzeczywiście mam powody, by bać się ciebie. Mimo że ty cały czas zapewniasz mnie, że jesteś niewinny, czegokolwiek ludzie nie zarzucili by ci, ja już nie wiem, komu mam wierzyć, rozumiesz? Nie mam pewności która z osób mówi choćby cień prawdy.
Justin ponownie się spiął, tym razem jeszcze bardziej. Świadczyło to jedynie o tym, że ma coś do ukrycia. Cały czas jednak nie miałam nawet podejrzeń, nie miała ustalonego kierunku, w którym powinnam rozpocząć swoje własne, prywatne śledztwo.
-Nie uważasz, że to nie są twoje sprawy? - znów to samo. Nie mógł wyjaśnić mi wszystkiego, tylko ponownie zasłania się marną wymówką, która zaczęła mnie po prostu irytować.
-To są moje sprawy, ponieważ po części przez ciebie zostałam pobita. Naprawdę sądzisz, że nie należą mi się żadne wytłumaczenia? - mój głos był już znacznie głośniejszy, niż przed paroma chwilami. Prawdopodobnie, był to jedyny sposób, aby dotrzeć do szatyna.
-To moi dawni znajomi. Pokłóciliśmy się, to wszystko. - westchnął, mocniej zaciskając dłonie na kierownicy. - Nic, co mogłoby zaprzątać twoją śliczną główkę. Uwierz mi.
-Słyszysz sam siebie? Każesz mi uwierzyć w twoje słowa, jednocześnie będąc na największym kłamcą, jakiego znam. Okłamujesz wszystkich dookoła, więc dlaczego akurat mi miałbyś powiedzieć prawdę?
-Ponieważ jesteś wyjątkowa? Ponieważ bardzo, bardzo cię polubiłem? Ponieważ nie mam powodów, aby cię okłamywać? - Justin na moment oderwał wzrok od szyby i spojrzał na mnie, a ja w dalszym ciągu silnie unikałam jego spojrzenia.
-W takim razie, jaki masz powód, aby oszukiwać moją mamę? - znów zadałam to pytanie, chociaż przerabialiśmy ten temat wiele razy.
-Za bardzo spodobała mi się jej córeczka, abym mógł być z nią całkiem szczery. Nie uważasz, że brzmi to logicznie?

Nie widziałam, jakie słowa mają przepłynąć w tym momencie przez moje gardło. Nie widziałam też, w jaki sposób mogłabym zagiąć go swoją odpowiedzią, jednocześnie prowokując go, aby powiedział o sobie cokolwiek. Był najbardziej zamkniętym w sobie i tajemniczy człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam, a wyczytanie z niego czegokolwiek graniczyło z cudem.

-I tak ci nie wierzę. - mruknęłam w końcu, wypowiadając na głos podsumowanie wszystkich swoich myśli.

*

Widziałam w ciemności jedynie parę zimnych, błyszczących oczu, w których odbijał się mój strach i przerażenie. Patrzył na mnie z uwielbieniem, lecz wyglądał jak diabeł, czysty demon, polujący na moje życie. Tak bardzo bałam się go, ponieważ nie wiedziałam, czego chce ode mnie. Widziałam jedynie jego tęczówki. Wydawały mi się znajome, lecz nawet gdybym bardzo chciała, nie potrafiłabym stwierdzić, do kogo należą. Nie widziałam postaci, kryjącej się w ciemności, przez co moje przerażenie było jeszcze większe.

-Zostaw mnie, błagam... - wyszeptałam, gdy mój głos nie był w stanie wykrzesać z siebie choć odrobinę więcej życia i energii.
Wtedy mężczyzna, poznałam to po prosturze, zbliżył się, lecz kaptur na jego głowie i mrok, panujący dookoła, w dalszym ciągu nie pozwalał mi na odkrycie jego tożsamości. Nieznajomy zaczął dotykać mnie, poczynając od ramion i schodząc dłońmi coraz niżej, a ja czułam, jakby za jego dotykiem krył się ogień. I nie było to wrażenie jedynie psychiczne. On naprawdę palił moją skórę i sprawił, że zaczęłam krzyczeć z bólu.

Mężczyzna jednak nie przestawał, jakby nie słyszał moich wrzasków. Dotykał mnie bardzo delikatnie, lecz nie opuszczał żadnej części mojego ciała. Dosłownie żadnej. Nie miałam pojęcia, czego ode mnie chce, jednak pragnęłam, aby w końcu przestał, ponieważ miałam wrażenie, że płonę i nic nie potrafiło tego powstrzymać.

Myślałam, że nie mogę już czuć gorszego bólu, lecz wtedy mężczyzna zaczął wkładać ręce pod moje ubrania, przylegające do ciała. Palił mnie swoim dotykiem tak bardzo, że powoli zaczynałam tracić świadomość. Mój mózg przestał pracować, powieki zamykały się, a serce biło wolniej i wolniej z każdą chwilą, aż w końcu zatrzymało się i ucichło na zawsze, jednak zanim przestałam istnieć, ujrzałam na prawym przedramieniu sprawcy charakterystyczny tatuaż...

*

Gwałtownie podniosłam powieki, a w tym samym momencie wypłynęło spod nich kilka pojedynczych łez. Oddychałam bardzo szybko i nierówno, ponieważ z początku nie wiedziałam, gdzie się znajduję. Ogarniała mnie ciemność, dokładnie tak samo, jak w moim śnie. Przestraszyłam się, że rzeczywistość okaże się równie brutalna, jednak wtedy usłyszałam obok spokojny, kojący i uspokajający głos Justina.
-Lily, co się stało? Jesteś przerażona. Powiedz mi dokładnie, co się stało. - mężczyzna wjechał szybko na pobocze i zatrzymał się na nim, abym mogła głęboko odetchnąć i dojść do siebie po koszmarnej wizji sennej.
-To sen. To tylko sen. - starałam się uspokoić samą siebie, lecz jak narazie nie potrafiłam tego uczynić. Nadal byłam zbyt przerażona i roztrzęsiona, aby móc zacząć normalnie funkcjonować. Niemal czułam dotyk tego mężczyzny, niemal czułam ból, jaki mi sprawiał. Nigdy w życiu nie przyśniło mi się coś tak piekielnego i nie wiedziałam, dlaczego moja wyobraźnia postanowiła ukazać mi to akurat dzisiaj.
Czyżby chciała ostrzedz mnie przed czymś?

-Mała, uspokój się i opowiedz mi o wszystkim. - Justin, jak to miał w zwyczaju, ułożył dłoń na moim kolanie, lecz ja nagle zaczęłam panikować.
-Nie dotykaj mnie! - pisnęłam, zrzucając jego rękę.
Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, skoro niemal przespałam się z Justinem. Ten sen tak silnie oddziałowywał na mój umysł, że nie potrafiłam odróżnić go od rzeczywistości.
-Lily, co się dzieje? Zaczynam się niepokoić. - wymamrotał, wyraźnie zaskoczony moim zachowaniem.
Ja w tym czasie spojrzałam przez okno, a przed moimi oczami przeleciał dzień postaci. Zamarłam i znów zaczęłam płakać. Byłam tak przestraszona, jak jeszcze nigdy i potrzebowałam poczucia bezpieczeństwa, jakim w tym momencie mógł otoczyć mnie tylko Justin.

Nie panując nad sobą, przeszłam na fotel Justina i usiadłam okrakiem na jego kolanach, po czym zarzuciłam ramiona na jego szyję i wtuliłam się w niego. Mimo że przed chwilą odtrąciłam go, teraz z całego serca pragnęłam, aby przytulił mnie i pocieszył. Nie wiedziałam, w jaki sposób, ale tego chciałam w tym momencie najbardziej.
Justin zrobił to, o czym marzyłam. Oplątał mnie stanowczo ramionami, więc mogłam schować głowę w zagłębieniu jego szyi i uspokajać się powoli.
-Dziękuję. - szepnęłam w końcu, patrząc prosto w jego oczy, nadal zimne i puste.

Czując, że sytuacja ta zaczynała robić się krępująca, wróciłam na swoje miejsce i spuściłam głowę.
-Daleko mamy jeszcze do domu? Chcę w końcu zasnąć we własnym łóżku. - westchnęłam, po czym spojrzałam na mężczyznę. - Sama. - dodałam znacząco, na co on zachichotał.
-Będziemy za niecałe dziesięć minut. - odparł, lecz drugą część zdania skomentował jedynie nikłym uśmieszkiem, w który ułożyły się jego usta.

Po czasie, wyznaczonym przez szatyna, dotarliśmy pod nasz dom. Czym prędzej wyszłam z samochodu, nie czekając na Justina, który w tym czasie zabrał z bagażnika torbę. Gdy tylko weszłam do budynku, nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Powinnam pójść spać, jednak nagle przestałam być senna. Stałam więc po środku salonu, nie poruszałam się, wyłączyłam na chwilę myślenie.

Ten stan przerwał dopiero Justin, który podszedł do mnie od tyłu i objął dłońmi moje biodra.
-Wiesz, że tutaj nikt nam nie przeszkodzi, skarbie. Tutaj nie musisz już nikogo udawać i możesz pokazać swoją prawdziwą naturę. - wyszeptał do mojego ucha, sprawiając, że zadrżałam i poczułam dreszcze, przebiegające wdłuż mojego kręgosłupa.
-Justin, nie wiem, o czym mówisz. - wymamrotałam, stając tyłem do niego. Nie zamierzałam się odwracać, ponieważ to oznaczałoby, że będę zmuszona spojrzeć w jego oczy, a tego będę unikać jeszcze przez długi czas.
-Wiesz, kochanie. Nie musisz się wstydzić. To, co zrobiłaś ze mną w samochodzie, było wspaniałe i nie miałbym nic przeciwko, gdybyś ponownie odkryła prawdziwą siebie, razem z tą zboczoną stroną, a nie ukrywała się pod maską niewinnej dziewczynki, którą w rzeczywistości nie jesteś. - zaczął składać pocałunki wzdłuż mojej szyi, a ja byłam tak zaskoczona, że nie potrafiłam nawet się poruszyć, ponieważ moje stopy jakby wrosły w podłoże, na którym stałam.
-Justin, przestań. - wymruczałam, lecz nie odepchnęłam go. Niestety, jego pocałunki sprawiały mi wiele przyjemności, aż moje powieki przemknęły się na moment, podczas kiedy moje ciało relaksował dotyk mężczyzny. - Justin, proszę. - ponowiłam, lecz mój głos nie działał na niego tak, jak powinien. Musiałam użyć silnej woli, aby go odepchnąć, lecz jak na razie nie potrafiłam tej siły w sobie odnaleźć.

Tymczasem jego wargi z coraz większą gorliwością pieściły moją wrażliwą skórę, dostarczając mi z każdą chwilą coraz więcej przyjemności. W pewnym momencie zassał moją skórę, a potem przygryzł ją delikatnie zębami, tworząc w ten sposób malinkę na mojej szyi. Był bardzo natrętny i sprawiał, że ciężko było mi oprzeć się mu.
-Czyżbym cię rozpraszał, skarbie? - miał pieprzony talent do manipulowania ludźmi. Nie wiedziałam, gdzie się tego nauczył, ale nienawidziłam tego, co ze mną robił i jak sprawiał mi taką przyjemność.
-Jus, proszę, nie rób tego więcej. - jęknęłam, oczywiście wbrew samej sobie. Nie chciałam, żeby przestawał. Bardzo tego nie chciałam, jednak musiałm zachowywać pozory.
-Nie kłam, kotku, skoro w rzeczywistości chcesz tego samego, co ja. -  kiedy na moment oderwał usta od mojej szyi, kontynuował zadowalanie mojego ciała dłońmi. Wsunął je bowiem pod moją koszulkę i zaczął unosić materiał z każdą chwilą.

Wtym momencie nie chciałam już tego. Miałam świadomość, że wszystko, co działo się między nami, było złe, dlatego CHCIAŁAM to przerwać, lecz jednocześnie NIE POTRAFIŁAM. W dalszym ciągu było to zbyt przyjemne.

Zanim zdążyłam się zorientować, mężczyzna obrócił mnie gwałtownie przodem do siebie i wtedy ściągnąć ze mnie koszulkę.
-Nie, Justin, stop. - wymamrotałam przestraszona, lecz wtedy Justin uniósł moją brodę dwoma palcami i wpił się w moje usta.
Miałam wrażenie, że wokół nas zapłonął czysty ogień, który równocześnie wdarł się do naszego gorącego pocałunku. Możecie mi nie wierzyć, lecz ja naprawdę tego nie chciałam. Naprawdę nie chciałam całować się z nim, nie chciałam, aby mnie obmacywał i nie chciałam, aby dłużej wykorzystywał mnie dla własnych przyjemności, mimo że ja również je czerpałam. Miałam dość bycia łatwą dziewczynką, którą mógł dotykać,nkiedy tylko nachodziła go na to ochota.

Postanowiłam sobie to wszystko w głowie, a w rzeczywistości co zrobiłam? Zaczęłam oddawać jego pocałunek, czekając, aż pogłębi go, wsuwając język do moich ust. Nienawidziłam za to i siebie, i jego.

-Kurwa, przestań! - warknęłam, zaraz po tym, jak oderwałam swoje wargi od jego. Justin natomiast zaśmiał się i, utrzymując uśmiech, przejechał końcówką języka po wardze.
-Mam uwierzyć, że tego nie chcesz? - zakpił, robiąc krok w przód i tak bardzo zbliżając się do mnie, że mogłam poczuć to, co krył w spodniach. - Nie w tym życiu, słonko. - dodał, a ja już wiedziałam, co che zrobić, więc zdąrzyła przygotować się do tego. Nie minęłam nawet sekunda, a jego usta zderzyły się z moimi, wywołując wybuch emocji wokoło.

Mężczyzna uniósł mnie, abym mogła oplątać go dookoła nogami. Zrobiłam to, co zrobić musiałam, jednak naprawdę chciałam tego uniknąć. Miałam dość Justina i wszystkich jego pieprzonych gierek. Obiecałam sobie, że nie dam się oczarować jego urokiem i czułymi słówkami i miałam zamiar pozostać przy swoim. Nie pozwolę mu manipulować mną, lecz... Lecz zacznę za parę minut. Teraz pozwolę nam dokończyć pocałunek.

Nie byłam zaskoczona, kiedy, ze mną na rękach, podszedł do kanapy i ułożył mnie na niej, a sam zawisnął nade mną, uprzednio zdejmując koszulkę. Już odpychałam go od siebie, kiedy jednocześnie przyciągnęłam za szyję, by kolejny raz rozpocząć pocałunek. Już mówiłam w duszy nie, kiedy całe moje ciało, otwarte na niego, krzyczało tak. Przełomem okazał się dopiero moment, w którym jedna z dłoni Justina zabłądziła pod moje plecy. Szatyn chciał odpiąć mój stanik. Naprawdę chciał uprawiać ze mną seks i nie widział, że ja nie chciałam tego samego.

-To koniec. - odepchnęłam go gwałtownie od siebie, sprawiając, że usiadł na kanapie, z przyspieszonym oddechem. - To koniec. Masz mnie więcej nie całować, nie dotykać, nie mówić do mnie skarbie czy kochanie. Nie ma być między nami nic więcej, niż to, co musi być. Żadna z sytuacji z dzisiejszego dnia ma się więcej nie powtórzyć. To był błąd, rozumiesz? Jeden, wielki, pieprzony błąd, którego nie potrafię sobie wybaczyć. Przestań nawet patrzeć na mnie takim wzrokiem, jakim cały czas wpatrujesz się we mnie. Koniec. Po prostu koniec. - powiedziałam stanowczo i wstałam z kanapy, jednocześnie biorąc w rękę koszulkę. Nie zdążyłam jednak odejść, ponieważ dłoń Justina zacisnęła się na moim nadgarstku.
-Myślisz, że tak po prostu pozwolę ci wszystko spieprzyć? - wydyszał, ponieważ jego oddech nadal był przyspieszony. - Nie, słoneczko. Zemszczę się, zobaczysz...

~*~

Naszła mnie w szkole wena i bum, napisałam rozdział ;D
Co sądzicie o zachowaniu Lily? Moim zdaniem zachowała się źle. Najpierw go prowokuje, a teraz mówi stop. Zaraz, przecież to ja to napisałam haha ;D

Ilość mojej weny często zależy od komentarzy, więc im ich więcej, tym lepiej i woęcej postaram się pisać, co sprawia, że rozdziały są częściej <3
ask.fm/Paulaaa962

23 komentarze:

  1. O BOŻE?! Dlaczego ten Justin jest wobec niej taki okrutny? Raz rozmawia z nią normalnie i spokojnie, a potem takie teksty i czyny. Ugh, nienawidzę go za to.
    Ale mam nadzieję, że zrobisz z niego niedługo aniołka, haha. Super rozdział.

    Pozdrawiam,
    www.steamff-tlumaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Już myślałam, że do czegoś między nimi dojdzie <3 Niegrzeczna Lily ;D Jestem bardzo ciekawa jak Jus się na niej zemści... Kochana bierz się za pisanie bo ja tu nie wytrzymam w tej niewiedzy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział Obłędny!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde ;o to jest cudne ♡! Lily to taka niezdecydowana dziewczyna... intrygują mnie ostatnie słowa Justina o zemście... czekam na następny ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow! ozdział jak zawsze wspaniały.
    Chcialam Ci pgratulować bo kurwa masz talent dziewczynmo.
    Kocham i zapraszam do siebie: hurt-jb.blogspot.com life-believe-hope-love-fear.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Woww rozdział super. Nie rozumiem Lily, dlaczego nie odepchnęła go odrazu? Przecież to bezsens.
    Życzę weny i do następnego x.x

    OdpowiedzUsuń
  7. Ok. Napisze komentarz, więc rozdział cuuudowny ;D:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesmaowite opowiadanie :) czekam nn !

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię takiego Justina :D Głupia Lily :) Czekam na nn xx

    OdpowiedzUsuń
  10. No super ! No Lily trochę dziwnie postępuje :D Sama nie wie czego chce, Najpierw tak tak , a za chwile wyjeżdża że to koniec , no loool .;/ Nie potrzebnie tylko chłopakowi nadzieje robi ....

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem taka podekscytowana, naprawdę świetny rozdział. Cieszę się ze tak szybko je dodajesz, jak na razie to mój ulubiony blog, ulubione opowiadanie. Nie mogę się doczekać 15.

    OdpowiedzUsuń
  12. Boję się o Lily, Jus nie da jej teraz normalnie żyć. Ale z drugiej strony dlaczego mu na to wszystko pozwoliła? Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeju mam zle przeczucie ;< Justin pewnie ją skłóci z mamą i wszystkimi bliskimi ;cc

    OdpowiedzUsuń
  14. Czemu Justin taki jest. Oby on jej nie zrobił nic złego

    OdpowiedzUsuń
  15. wstawiaj rozdziały częściej jak możesz bo piszesz cudownie:(czekam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Czekam na nn, ciekawe co się stanie???

    OdpowiedzUsuń
  17. Superrrrrrr rozdział

    OdpowiedzUsuń
  18. zaczynam się coraz bardziej bać Justina ;//

    OdpowiedzUsuń
  19. OMG jaka końcówka. Justin jest tutaj taki straszny, ale uwielbiam takiego Justina. Chyba jestem nienormalna, ale pomijmy to hah. Życzę weny i czekam na następny. kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  20. OMG!!! Jak mówi o tej zemście to pierwsza myśl chcę ją zgwałcić. <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie chce wiedziec co mniał na myśli Justin mówiąc ze się zemści aż się boje rozdział cudowny

    OdpowiedzUsuń
  22. Zajebiste!! Umiesz zaintrygować czytelnika i sprawić, że utożsamia się z bohaterką xx

    OdpowiedzUsuń