poniedziałek, 27 października 2014

Rozdział 17 - We were alone...


***Oczami Lily***

Podniosłam się z ziemi, na dźwięk swojego imienia i zamarłam, widząc, do kogo zostałam przydzielona. Z jednej strony, cieszyłam się, że będę blisko Jake'a, lecz z drugiej, te kilka dni będę zmuszona spędzić w towarzystwie Justina, kiedy my od tygodnia nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa i, delikatnie mówiąc, darzymy się sporą niechęcią. Ciężko jest mi sobie wyobrazić, że ta wycieczka wniesie cokolwiek dobrego do naszych wzajemnych relacji. Musiałby zdarzyć się cud.

-Chodź tu do nas, kochanie. - kobieta, wyczytująca poszczególne osoby, przydzielone do grup, uśmiechnęła się do mnie życzliwie i pogoniła ruchem dłoni, więc nie miałam już drogi odwrotu.
Czym prędzej podeszłam do Jake'a i wtuliłam się w jego bok, a on objął mnie ramieniem, wiedząc, że przebywanie w jednej grupie z Justinem nie będzie dla mnie proste. Oczywiście, nie wiedział o tym, co wydarzyło się między nami, podczas wyjazdu do Los Angeles. Mógłby zareagować w bardzo różny sposób, a ja chciałam oszczędzić samej sobie widoku jego smutku lub złości.

Teraz jednak zaczęłam obawiać się ponownie, że Justin, mimowolnie spędzając sporo czasu z Jake'iem, w złośliwości powie mu o wszystkim. Miałam nadzieję, że w razie konieczności Jake zrozumie mnie, chociaż sama nie potrafiłam zrozumieć siebie, dlatego nie mogłabym mieć pretensji i dziwić mu się, gdyby zabolało go to, lub w jakiś sposób uraziło. Justina znałam stosunkowo krótko, a Jake od dawna, natomiast kiedy nadarzyła się sytuacja, to z Justinem niemal puściłabym się, w jego samochodzie, a Jake'a, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co do mnie czuje, traktowałam jedynie, jak przyjaciela i nie pozwalałam mu zbliżać się do mnie w ten sposób.

-Teraz uważnie mnie posłuchajcie. Numer, który dostał opiekun grupy... - w tym momencie spojrzała na Justina. - Oznacza numer waszego domku. Musicie go znaleźć, co nie powinno być trudne. Zostawicie tam swoje rzeczy, a za pół godziny wszyscy spotykamy się przy głównym budynku ośrodka, znajdującego się niedaleko bramy wjazdowej. Wszystko jasne?
-Oczywiście. - wyśpiewał Justin, wyraźnie znudzonym głosem. Z zewnątrz nie ukazywał oznak zainteresowania otoczeniem i ogólną sytuacją, lecz ja wiedziałam, że to tylko gra. Wbrew pozorom, które stawiają Justina w bardzo słabym świetle, mężczyzna był cholernie inteligentny i, co gorsza, przebiegły. Ten, kto zadarł z nim, jak na przykład ja, miał prawdziwe powody do obaw.

Poczułam, jak Jake wsunął dłoń do tylnej kieszeni moich spodenek, a kiedy spojrzałam na niego, skinął głową w stronę Justina, który ruszył do naszego domku. Z westchnieniem udałam się w kierunku, w którym prowadził mnie Jake. Słyszałam, że zaczął coś mówić, lecz ja myślami byłam zupełnie gdzie indziej i jego słowa wpuszczałam jednym uchem, a wypuszczałam drugim. Nie potrafiłam skupić się na czymkolwiek. Moja uwaga cały czas była rozpraszana przez pojedyncze myśli, wirujące w głowie, przeważnie dotyczące Justina.

-To tutaj. - mruknął Justin, zatrzymując się przed drzwiami jednego z małych, drewnianych domków. Wyciągnął z kieszeni klucz, który dostał od jednego z organizatorów i włożył go do zamka, a potem przekręcił, aby otworzyć drzwi.
Do wnętrza weszliśmy zaraz po szatynie. Było ono niewielkie, ale w zupełności wystarczające. Pod jedną ścianą stało łóżko jednoosobowe, natomiast pod drugą dwuosobowe, co razem dało trzy miejsca, idealnie dla naszej trójki. Oczywiście, miałam zamiar spać z Jake'iem, lecz bałam się, że Justin wymyśli jakikolwiek, logiczny pretekst, aby nas rozdzielić. Był doświadczonym kłamcą, a ja zwyczajnie bałam się jego bajeczek, które wmawiał wszystkim dookoła.

Jake, dzięki Bogu, myślał tak samo, jak ja. Niemal od razu, lecz jednocześnie spokojnie, podszedł do dwuosobowego łóżka i położył na nim nasze rzeczy. Justin spojrzał na jego poczynania i zaśmiał się cicho, a ja poczułam nieprzyjemny uścisk w żołądku, mając nieodparte wrażenie, że nie zakończy się jedynie na cichym chichocie i dołoży do tego swój komentarz.

-Widzę, skarbie, że spanie ze mną już ci się znudziło. - z kpiącym uśmieszkiem oblizał wargi koniuszkiem języka, zwracając się do mnie. Czułam, jak moje policzki chciały zakwitnąć lekkim rumieńcem, lecz skutecznie powstrzymałam je, aby nie wzbudziły żadnych podejrzeń. Byłam wściekła na Justina, że nie potrafił i, przede wszystkim, nie chciał pohamować swoich irytujących słów.
-Nie mów tak do niej. - warknął Jake, wychwytując jedno z czułych słówek, jakim zwrócił się do mnie Justin, w obecności mojego chłopaka. - O czym on mówi? - teraz zwrócił się do mnie, mocno marszcząc brwi. Zawsze robił tak, kiedy coś go niepokoiło.
-Nie słuchaj go, to idiota. - mruknęłam cicho i niepewnie. Nie potrafiłam pobudzić swojego głosu, aby był głośniejszy.

Dzięki Bogu, ani Jake, ani tym bardziej Justin, nie drążył już tego tematu. Mój chłopak zaczął rozpakowywać pojedyncze rzeczy z torby, natomiast szatyn w tym czasie siedział na swoim łóżku i nadal podśmiewał się pod nosem. Nie rozumiał, że swoim zachowaniem niszczy wszystko dookoła, lecz wiedziałam również, że w dużej części jest to moja wina. Sama prowokowałam go przez dość długi czas. Oczywiście, miałam wyrzuty sumienia, na dodatek ogromne, lecz to nie wystarczyło, a szatyn nadal musiał być tym samym dupkiem, co na początku.

***Oczami Justina***

Wpatrywałem się w Jake'a i Lily, podczas kiedy siedzieli na łóżku, przytulali się i rozmawiali. Powstrzymywałem w sobie śmiech, który z każdą, mijającą chwilą chciał uciec z mojej piersi coraz bardziej. Lily mogła oszukiwać i tego chłoptasia, i samą siebie, lecz ja widziałem gołym okiem, że szatynka go nie kocha. Nie czuła do niego zupełnie nic i gdybym był chociaż trochę bardziej uczuciowy, mógłbym czuć nawet współczucie, w stosunku do bruneta, ponieważ widziałem również, że on zakochany jest w niej po uszy.
Był tak głupi, że nie zauważał jej braku uczuć, czy wolał oszukiwać samego siebie i łudzić się, że cokolwiek dla niej znaczy?

-Powinniśmy iść na miejsce zbiórki. - mruknąłem w końcu, podnosząc się niechętnie z łóżka. Gdybym miał wybór, wolałbym dalej wpatrywać się w tę szopkę przede mną i podziwiać, jak Lily nieświadomie łamie brunetowi serducho, coraz bardziej rozkochując go w sobie.
Komediowa para, bo właśnie taką mi przypoominali, podniosła się z łóżka, a potem wszyscy razem wyszliśmy z domku. Kiedy zamknąłem go na klucz, zacząłem iść w stronę wyznaczonego miejsca, zaraz za nimi.

Całkowicie obiektywnie musiałem stwierdzić, że ani odrobinę do siebie nie pasowali. Nie wiem, dlaczego, ale Jake obok Lily niesamowocie mi przeszkadzał. Zamiast jego, zacząłem wyobrażać sobie na tym samym miejscu samego siebie, lecz przyłapałem się na tym dopiero po paru chwilach. Nie wiedziałem, dlaczego nadal patrzę na nią w ten sposób, jakbym chciał, żeby była moja, skoro sam znalazłem jej męża, który zabierze ją ze Stanów już za tydzień i poślubi w Jordanii.

-Po raz kolejny witam wszystkich. Zapraszam na kolację, podczas których wyjaśnimy wszystkie zasady integracji. - nie mogłem zrozumieć, skąd w niektórych ludziach tyle optymizmu. Ja z natury byłem pesymistą, a kiedy uśmiechałem się, zazwyczaj robiłem to z powodu cudzego nieszczęścia. Nie potrafiłem więc zrozumieć, dlaczego organizatorka przez cały czas szczerzyła do nas zęby. Mnie i i tak nie zaraziła swoim pozytywnym myśleniem.

Za jej poleceniem, weszliśmy do dużego pomieszczenia, ze stolikami, porozstawianymi po całej sali. Szybko zauważyłem Danny'ego, nauczyciela w-fu, który machał do mnie ręką. Podszedłem więc do stolika, przy którym siedział z jakimiś trzema chłopakami i usiadłem na ostatnim, wolnym krześle.
-Moi tymczasowi podopieczni. - skinął w stronę chłopaków, z którymi przywitałem się uściśnięciem dłoni. - A tobie jak spodobali się twoi?
-Ten chłoptaś niekoniecznie, za to Lily... - uśmiechnąłem się znacząco, widząc, jak reszta, oprócz mojego kolegi, zaśmiała się. - A tak w ogóle, czy oni mogą spać razem? Nie chcę mieć później problemów, jeśli młoda zajdzie w ciążę. - z jednej strony, powiedziałem to w żartach, natomiast z drugiej, irytowało mnie wszystko, co było związane z Jake'iem, tym bardziej teraz, kiedy mieli spać w jednym łóżku.
-Rozumiem doskonale, że to ty wolałbyś być na jego miejscu, ale Lily będzie sto razy bezpieczniejsza przy nim, niż przy tobie, zboczeńcu. - parsknął cicho, a ja przewróciłem oczami.

Wszyscy zaczęli jeść. Wszyscy, oprócz mnie. Jako bokser, byłem na specjalistycznej diecie, ustalanej przez trenerów, której musiałem ściśle przestrzegać, aby być w pełnej formie przed kolejną walką, która powinna nastąpić niebawem. Wykorzystywałem pełnię sił tak bardzo, jak tylko mogłem i póki miałem do tego warunki. Z każdym dniem staję się coraz starszy i z każdym dniem moja kondycja będzie powoli słabła.

-Witam po raz kolejny! - na małym podeście stanęła organizatorka i wydarła się do włączonego mikrofonu, aby przekrzyczeć gwar rozmów, prowadzonych na sali. - Chciałabym, aby każdy teraz dokładnie mnie posłuchał. Mam wam do przekazania kilka istotnych informacji. - zirytowany, przewróciłem oczami. Ta kobieta nie zdawała sobie sprawy z tego, ze powtarza tę kwestię po raz któryś już dzisiaj i za każdym razem słucha ją tylko połowa osób, kiedy druga zajęta jest swoimi sprawami.

-W związku z tym, że dzisiaj jest już późno, docelową integrację zaczniemy od dnia jutrzejszego. Cały plan wycieczki będzie się opierał na przebywaniu w swoim towarzystwie, w różnych miejscach i sytuacjach, dlatego musicie wiedzieć, że nie każdą noc spędzicie w swoich domkach. Teraz zwracam się przede wszystkim do tych najstarszych. Jeśli przyłapiemy kogoś na spożywaniu alkoholu, paleniu papierosów, lub zarzywaniu jakichkolwiek innych, podejrzanych substancji, bez wahania powiadomimy o tym dyrektora waszej szkoły oraz prawnych opiekunów. - po sali rozniosły się ogólne pomruki niezadowolenia, na co ja jedynie zaśmiałem się cicho. Całe szczęście, nigdy nie miałem styczności z papierosami bądź narkotykami, a po alkohol sięgam stosunkowo rzadko i nigdy nie zamierzam tego zmienić. - Życzę wam wszystkim dobrej zabawy i szerokich uśmiechów na twarzach, a także pogodnej nocy. Do zobaczenia jutro rano, na śniadaniu. - zakończyła przemowę i zeszła z podestu, co było znakiem dla nas wszystkich, aby wstać z miejsc i wrócić do swoich domków, oddalonych od budynku o kilkadziesiąt metrów.

Ja również wyszedłem z pomieszczenia i zacząłem szukać wzrokiem Lily, albo jej chłoptasia. Kiedy w końcu odnalazłem w tłumie jej brązowe, długie włosy, zagwizdałem, a dziewczyna obróciła się i wyrzuciła w powietrze ręce, nie rozumiejąc, dlaczego ją wołam. Wtedy ja wyciągnąłem z kieszeni klucz od domku i rzuciłem go szatynce.

Nie czekając na nic więcej, ruszyłem w przeciwnym kierunku do wszystkich. Miałem ochotę na samotny spacer po lesie, w którym znajdował się cały ośrodek, z dala od zgiełku i gwaru ludzi. Potrzebowałem czasem wyciszenia, aby poukładać myśli i przygotować plan na kolejne dni, które będą wymagały ode mnie pełni sił i energii.

Gdy oddaliłem się od głównego budynku na znaczną odległość i zacząłem tracić jakiekolwiek światła z oczu, ogarnęła mnie cisza i ciemność, rozświetlana jedynie nikłym swiatłem księżyca, które z trudem przebijało się przez gęste korony drzew. Zwolniłem i zacząłem przechadzać się między konarami, do czasu, aż nie usłyszałem szelestu liści, parę metrów przed sobą. Nie mogłem jednak od razu zobaczyć, co wydało taki dźwięk, ponieważ dookoła panowały egipskie ciemności. Dopiero kiedy podszedłem bliżej, moje usta rozświetlił uśmiech, ponieważ ujrzałem przed sobą moją czarnowłosą laleczkę, imieniem Rachel, która stała się moim celem podczas tego wyjazdu.

Siedziała na trawie, wśród drzew, z kolanami przyciągniętymi do klatki piersiowej. Była przepiękna, naprawdę przepiękna. Dodatkowo, zdawała się teraz być zupełnie niewinna. Wpatrywała się tylko w przestrzeń przed sobą, jakby nie widziała niczego, poza nią.
Dopiero po paru chwilach dostrzegłem w jej prawej dłoni szklaną butelkę z wódką, której z każdą chwilą ubywało. Dziewczyna już do tej pory pochłonęła większą część alkoholu, co oznaczało, że nie myślała trzeźwo, ponieważ procenty rozeszły się razem z krwią po jej organizmie.

-Cześć, ślicznotko. - wychrypiałem, siadając obok brunetki. Z lekkim opuźnieniem, które spowodowała zbyt duża ilość wódki, odwróciła się twarzą do mnie i zachichotała, mamrocząc coś pod nosem, lecz było to na tyle ciche i niewyraźne, że nie mogłem jej zrozumieć. - Czemu siedzisz tutaj sama? - spróbowałem ponownie nawiązać rozmowę i dopiero teraz zdołałem to zrobić.
-Lubię czasem poprzebywać z dala od wszystkich, lecz twoje towarzystwo bardzo mi się podoba. - przebiegła palcami po moim odkrytym, wytatuowanym ramieniu i zachichotała. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo żałosna była w tym momencie. - Po dłuższym czasie, zaczęło mi się tutaj nudzić. - westchnęła, odchylając się powoli w tył i kładąc na trawie. Była na pół przytomna, dzięki czemu stała się dla mnie jeszcze łatwiejszym celem.

Rozejrzałem się szybko dookoła, aby sprawdzić, czy w pobliżu nie ma nikogo. Następnie wyciągnąłem z kieszeni telefon i włączyłem nagrywanie filmu, a potem oparłem komórkę o drzewo, aby obiektyw doskonale wychwytywał nas obojga. Chciałem mieć niezapomnianą pamiątkę z wyjazdu, a dobrym filmem nie pogardzę nigdy.

Ponownie przebiegłem oczami dookoła, a gdy upewniłem się, że ja i Rachel zostaliśmy sami, odpiąłem pasek od swoich spodni, rozpiąłem guzik i rozporek, po czym zsunąłem spodnie, odrzucając je kawałek dalej. To samo uczyniłem z koszulką, która wylądowała na jeansach. Następnie zabrałem się za rozbieranie czarnowłosej laleczki. Wbrew pozorom, zamiast utrudniać mi to, choćby swoją nietrzeźwością, ona ewidentnie prowokowała mnie do tego, dlatego nie wahałem się nawet przez ułamki sekund, przed rozebraniem jej i wykorzystaniem.

Kiedy oboje byliśmy już nadzy, wyciągnąłem z kieszeni spodni opakowanie z jedną prezerwatywą, rozerwałem je i założyłem na członka. Potem popchnąłem dziewczynę lekko na trawę i znalazłem się nad nią, mierząc wzrokiem jej ciało, pozbawione ubrań. Wiedziałem, że będę miał z nią sporo zabawy. Wystarczyło spojrzeć na jej wyzywające miny i gesty, aby wiedzieć, że pomimo alkoholu, jest bardzo chętna.

Nie wiedziałem jednak, czy była dziewicą, lecz to nie powstrzymało mnie od gwałtownego i dość brutalnego wejścia w nią. Poczułem wyraźnie, że czarnowłosa lalka nigdy wcześniej nie robiła tego z żadnym facetem. Gdy odebrałem jej dziewictwo, szybko i boleśnie, jęknęła cicho, jednak z początku nie był to jęk przyjemności. Dopiero kiedy odczekałem parę chwil, co prawda z trudem, aby mogła przyzwyczaić się do mojego przyrodzenia w niej, zacząłem poruszać się stanowczo, a ona jęczała z podniecenia.

Niestety, przez cały stosunek wyobrażałem sobie, że to Lily leży pode mną i wydaje te wszystkie niegrzeczne dźwięki. Z Rachel było mi dobrze, natomiast z szatynką zapewne byłoby mi wspaniale. Jednak seks z Lily istniał jedynie w moim umyśle. Próbowałem wiele razy i za każdym byłem przez nią odpychany. Zmiana jej decyzji graniczyłaby z cudem.

Postarałem się jednak skupić na tym, co było teraz. Z każdą chwilą czułem, że zbliżam się do końca. Jedynie na tym mi zależało. Zabawić się dziewczyną, która wpadła mi w oko, a potem odejść. Poza tym, Rachel jest tak pijana, że z pewnością, nie wymagałaby ode mnie niczego więcej, nie mówiąc nawet o jakichkolwiek pretensjach. Była tutaj jedynie ciałem, z którym ja w tym momencie robiłem to, co mi się podobało.

W końcu doszedłem, przeklinając głośno. Wyszedłem z brunetki i zacząłem od razu ubierać się. Nie spojrzałem nawet na nią. Potrzebowałem jedynie wyładować na kimś swoje emocje, a ona była najbliżej. Zanim odszedłem, postanowiłem jeszcze wyciągnąć z kieszeni kartkę oraz długopis i napisać na niej podziękowania dla brunetki za udaną noc. Niech wie, kto odebrał jej dziewictwo. Należy jej się pamiątka z tego wieczoru.

Zostawiając kartkę na jej nagim ciele, odszedłem. Nie pomyślałem nawet nad tym, aby pomóc jej się ubrać i odprowadzić do własnego domu. Potrafiła przyjść do lasu i zalać się w trupa, więc będzie również potrafiła poradzić sobie w tej sytuacji. Nie jestem niańką, odprowadzającą dziwki, bez szacunku do samych siebie.

***

Obudziłem się rano, wyjątkowo wyspany i szczęśliwy, co było dla mnie zporym zaskoczeniem. Zazwyczaj mój poranny nastrój był po prostu do dupy. Dzisiaj jednak miałem więcej sił na cokolwiek, byłem bardzo podbudowany psychicznie, najprawdopodobniej dzięki wczorajszej nocy, spędzonej w towarzystwie czarnowłosej lalki.

Podniosłem się na łóżku do pozycji siedzącej i niemal natychmiast mój humor legł w gruzach, gdy zobaczyłem na przeciwległym łóżku Lily i Jake'a. Chociaż obiecałem sobie, że nie będę reagował tak na ich widok, wszelkie próby zatrzymania złości w sobie nie skutkowały, a krew w moich żyłach płynęła coraz szybciej i szybciej, z każdą chwilą.

Szybko wstałem więc z łóżka, aby nie patrzeć na nich dłużej. Wiedziałem, że nie mogę skomentować tej chorej wymiany uczuć, ponieważ wyszedłbym na zazdrosnego gówniarza, który chce zatrzymać dla siebie dziewczynę, która w rzeczywistości nigdy nie była jego.

W łazience pospiesznie ubrałem się i postawiłem grzywkę do góry, aby wyglądać jeszcze bardziej zjawiskowo, niż zazwyczaj. Następnie wyszedłem z pomieszczenia, mając ogromną nadzieję, że Lily przestała się w końcu kleić do tego swojego chłoptasia. Niestety, wszedłem do pokoju w najgorszym możliwym momencie. Ciśnienie prawdopodobnie podskoczyło mi do dwustu, gdy zobaczyłem, jak pieprzą się ustami i najwyraźniej moja obecność nie przeszkadzała im w niczym.

-Możecie, kurwa, pohamować hormony? Niedobrze mi się robi, kiedy patrzę, jak wymieniacie się śliną. - warknąłem, starając się robić to jak najbardziej obojętnie, chociaż szczerze wątpię, że udało mi się to osiągnąć.
-W takim razie nie patrz. - Jake wzruszył ramionami i zaczął z jeszcze większą gorliwością obmacywać drobne ciało piętnastolatki.

Obudził się we mnie diabeł. Nagle chciałem odepchnąć go od niej z ogromną siłą, aby nie mógł nigdy więcej jej dotknąć. Ten diabeł tonw rzeczywistości czysta zazdrość o coś, co było dla mnie nieosiągalne.

Wtedy jednak, w domku rozległo się pukanie do drzwi. Zaciskając i rozluźniając pięści, starałem się chociażby trochę się uspokoić, aby nie wyjść na furiata. Gdy mój oddech wrócił już do prawidłowego tempa, podszedłem do drzwi i otworzyłem je, a do wnętrza weszła organizatorka, razem z inną kobietą.

-Dzień dobry, szukamy Jake'a. - kobieta przebiegła wzrokiem po pomieszczeniu, aż w końcu zatrzymała go na brunecie. - Mam dla ciebie bardzo przykrą wiadomość. Dzwoniła twoja mama i kazała ci przekazać, że twoja babcia jest bardzo poważnie chora. Twoi rodzice dzisiaj rano polecieli do Kanady, aby być przy niej w ostatnich chwilach jej życia. -  zakończyła smutno, po czym wyszła w domku, zostawiając w środku oszołomionego bruneta.

Jake jeszcze przez parę chwil stał nieruchomo po środku pomieszczenia, aż w końcu ruszył w stronę szafki. Zaczął pospiesznie wypakowywać z niej ubrania i wrzucać do swojej torby, nadal nie odzywając się ani słowem. Dopiero kiedy znalazł się przy drzwiach wyjściowych, Lily podbiegła do niego i złapała go za ramię.

-Jake, gdzie idziesz, co się dzieje? - spytała niespokojnie, głaszcząc dłonią jego klatkę piersiową.
-Przepraszam cię, skarbie, ale nie mogę zostać tutaj dłużej, kiedy umiera moja babcia. Muszę jechać do Kanady, aby chociaż pożegnać się z nią. Mam nadzieję, że zrozumiesz. - objął jej twarz dłońmi i pocałował w czoło.
Następnie wyszedłem z pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi. W momencie, w którym brunet zniknął mi z oczu, moje usta rozpromienił tak ogromny uśmiech, jak jeszcze nigdy.

Zostaliśmy z Lily sami...

~*~

Witam Was po przerwie. Co sądzicie o rozdziale? I jakie macie pomysły na dalsze wydarzenia? :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
ask.fm/Paulaaa962

23 komentarze:

  1. WOOOAAAAH! Jestem w tak wielkim szoku, że jeszcze muszę dźwigać swoją szczękę z ziemi! Naprawdę! Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, jeśli chodzi o Jake! Byłam pewna, że zostaną do końca obozu, a Justin po prostu będzie ich poróżniał, ale Ty jesteś nieprzewidywalna, więc mogłam się spodziewać. :D
    "Spodziewaj się niespodziewanego", jak to mówią, hahaha. :3 Ło matko,mój brzuch jakoś tak dziwne zareagował na te ostatnie zdanie "Zostaliśmy z Lily sami...". To takie..Ekscytujące. XD Nie mogę się doczekać co będzie dalej i co z Rachel? Nie chce mi się wierzyć, że nikomu nie powie, o tym co zrobił jej Justin. Pomimo tego, że ona chciała, aby to się tak potoczyło, to przecież była pod wpływem alkoholu! : o
    Matko, zawsze potrafisz zaciekawić! :3 Czekam na kolejny, aniołku. :D
    ~ Drew.
    http://struggling-with-love-jbff.blogspot.com/
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże Justin to taki dupek, jak on mógł wykorzystać tę dziewczynę?! Ugh! Ale zostali sami ^^ Już nie mogę się doczekać następnych wydarzeń, do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa Ale jazdeczka ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. No to nieźle, strasznie się boje o Lily, wiemy jaki jest Justin i może to być niebezpieczne dla niej. Jestem niezmiernie ciekawa co wydarzy się dalej, nie mogę się doczekać 18 :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny. Nie mogłam się go doczekać. Wspołczuje Jakeowi z powodu umierającej babci, ale niestety nic już nie mogę poradzić. Wow Lily i Justin sami w domku na jeszcze kilka dni. Idk co może mu przyjść do głowy. Bardzo ciężko jest jego rozpracować. Życzę weny i czekam na następny. kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  7. wow , wo wow :D Justin na prawdę ,jest o nią do cholery zazdrosny ! :) to świetnie , mam nadzieje ,że następny rozdział dodasz szybciutko, czekam z niecierpliwością ,na jakąs gorącą scene ! :*
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie : http://reallyiloveyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Oho. Justin został sam z Lilly wszystko może się zdarzyć :-) Rozdział cudowny ! Czekam na next ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Omg jaki rozdział w pierwszej chwili myślałam że organizatorka przyszła i że to na karteczce było że Jake się z tą czarną przespał wiecie taki plan Justina na zemstę a tu babcia umiera.Rozdział super.Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  10. matko boska, super rodzial kocham te opowiadan ie jak wlasna mame XDDD caluje i czekam na nn;***

    OdpowiedzUsuń
  11. Superrrrrrr rozdział czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezu juz chce wiedzieć dobędzie dalej !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. niech on tylko jej nie skrzywdziii

    OdpowiedzUsuń
  14. Niesamowity rozdział
    Czy zakończenie będzie szczęśliwe czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  15. uwieeeeeeelbiam <3 No to ciekawe co teraz będzie sie działo :D a Justin to frajer jak on mógł tak ta dziewczyne zostawić -,-

    OdpowiedzUsuń