niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 20 - Hallo, again...


***Oczami Lily***

Spojrzałam z przerażeniem na Justina. Wyglądał tak, jakby również przestraszył się tego przeraźliwego wrzasku. Jego oczy powiększyły się, a usta lekko rozchyliły, gdy niespokojnie odwrócił głowę w stronę źródła dźwięku. Zyskałam jednak pewność, że to nie Justin stoi za tymi potwornymi zbrodniami. Jest niewinny. Miałam żal do samej siebie. Naprawdę pomyślałam, że to Justin może być mordercą. Naprawdę w to uwierzyłam.

-Zostańcie tam! - krzyknął policjant, gdy ja i szatyn popędziliśmy zaraz za nim. Był wzburzony, ale również niespokojny. Obawiał się, że rzeczywiście każdy uczestnik obozu jest narażony na ogromne niebezpieczeństwo. To jego zadaniem jest ochrona nas wszystkich i doskonale zdaje sobie sprawę, że jeśli nie będzie w pełni skuteczny, kolejne osoby mogą zapłacić za to życiem.

Nie słuchałam policjanta. Wyrwałam się Justinowi, aby podbiec do miejsca, w którym na ziemi leżało kolejne ciało. Mimo że widziałam już zwłoki Rachel, nagie, martwe ciało tej dziewczyny wcale nie zrobiło na mnie mniejszego wrażenia. Wręcz przeciwnie, zaczęłam jeszcze bardziej obawiać się o swoje bezpieczeństwo. Widząc, jak leży tam, taka niewinna, bezbronna i martwa, zaczęłam wyobrażać sobie na jej miejscu samą siebie. Jednak kiedy tylko łzy, kolejne łzy, zapiekły moje oczy, szybko pozbyłam się zbędnych myśli.

-Justin, boję się. - bez najmniejszych oporów wróciłam do Justina i wpadłam w jego otwarte ramiona. Mężczyzna doskonale rozumiał, że potrzebowałam go w takich momentach. Stał się dla mnie wsparciem. Wiedziałam, że nie odepchnie mnie. Czułam, że się zmienił i miałam cichą nadzieję, że ze względu na mnie. Może wreszcie otworzył oczy i przejrzał? Zobaczył, jakim dupkiem był, a teraz chce to wszystko naprawić. Dużo bym dała, aby Justin, jakiego poznałam dzisiejszej nocy, pozostał już do końca.

-Spokojnie, kruszynko. Pamiętasz, co ci powiedziałem? Będę przy tobie przez cały czas i nie pozwolę, aby spadł ci z głowy choćby jeden włos. Nie pozwolę, aby ktokolwiek zrobił ci krzywdę. Zbyt dużo dla mnie znaczysz. - odniosłam wrażenie, że ostatniego zdania wcale nie chciał wypowiedzieć, tylko nie potrafił zachować kontroli i zatrzymać go w sobie.
Oderwałam policzek od jego nagiej klatki piersiowej i stanęłam na palcach, aby być jedynie troszkę niższa, niż Justin, a nie tak dużo, jak w przypadku mojego normalnego wzrostu. Natura nie obdarzyła mnie sporą wysokością, lecz nie potrzebowałam jej. Czułam się dobrze, wyglądając tak, jak wyglądałam.

Gdy stałam tak, blisko Justina, nawet bardzo blisko, cały czas miałam spuszczony wzrok. Gdybym go podniosła, byłby zbyt blisko wzroku Justina. W końcu jednak, gdy szatyn pocałował mnie w czoło, uniosłam lekko głowę, a włosy nie przysłaniały już mojej twarzy. Usta natomiast były niesamowicie zbliżone do jego. Brakowało tak niewiele, aby połączyły się, a ja, chociaż tego chciałam, musiałam zachować resztki rozsądku i odsunąć się od Justina.

-Ty znalazłaś pierwsze ciało? - policjant położył rękę na moim ramieniu, a ja wystraszyłam się nawet takiego gestu. Nie chciałam, aby ktokolwiek mnie dotykał. Ktokolwiek, prócz Justina. Miałam wrażenie, że każdy dookoła może być tym mordercą i gwałcicielem. Nawet policjanci, przechadzający się po lesie w poszukiwaniu winnego. Byłam po prostu wystraszona i tylko Justin potrafił mnie uspokoić.

Dlatego gdy odwróciłam się twarzą do policjanta, aby opowiedzieć mu, co widziałam, cały czas stałam blisko szatyna, a on trzymał ramiona, owinięte wokół mojego ciała. Chciałam, żeby mnie dotykał. Chciałam, przez cały czas. Czułam, że będąc tak blisko, cokolwiek by się działo, on nie pozwoli mnie skrzywdzić. Korzystałam z tego, jak tylko mogłam. Przestałam drżeć ze strachu, ponieważ poczułam choć podstawowe bezpieczeństwo.

-Co robiłaś, kiedy znalazłaś ciało Rachel? - policjant wyciągnął z kieszeni notatnik i zdjął z długopisu nakładkę. Przygotowany był do spisywania moich zeznać, podczas kiedy ja nadal byłam zbyt przestraszona, aby powiedzieć cokolwiek. Miałam wrażenie, że morderca czycha za rogiem i wsłuchuje się w każde słowo, które wypowiem przeciwko niemu. Byłam zastraszona, chociaż nie wiedziałam, przez kogo. I to było najgorsze. Istniała we mnie świadomość, że ten zboczeniec nadal jest na wolności i w każdym momencie może zaatakować.

-Przeraziłam się i od razu zaczęłam wołać o pomoc. - wychlipałam, a kiedy zdałam sobie sprawę, że wciąż płaczę, szybko otarłam łzy. Nie chciałam, aby ktokolwiek, prócz Justina, widział moje emocje i słabości, które za wszelką cenę starałam się ukryć. Wszystkie nasze słabości ludzie mogą wykorzystać przeciwko nam, więc dla własnego dobra nie powinniśmy ich ujawniać. - Przybiegł do mnie Justin i nauczyciel w-fu. Potem wszystko działo się już tak szybko. Wszyscy zaczęli oskarżać Justina, chociaż ja mówiłam im, zapewniałam, że przez cały czas był ze mną.

Chciałam mówić dalej, oczywiście cały czas bronić Justina, jednak wtedy przerwał mi drugi z policjantów, który przez cały czas kucał przy ciele nieznanej mi dziewczyny.
-Ofiara ma na klatce piersiowej wycięte inicjały J. B. - zaczął, a ja, gdy tylko to usłyszałam, głośno przełknęłam ślinę i po prostu zamarłam. To inicjały Justina zostały wyryte na ciele tej biednej dziewczyny. Wiedziałam jednak, że to nie on stoi za tymi zbrodniami. Miałam niezbite dowody jego niewinności.

-Czy to nie są przypadkiem twoje inicjały? Jak się nazywasz?
-Justin Bieber i tak, to są moje inicjały, ale to nie ja zamordowałem tę dziewczynę. Nie jestem tak głupi, aby po takiej zbrodni podpisywać się. Ktoś musi mnie  w to wszystko wrabiać. - Justin nie był przestraszony, że odpowie za czyn innej osoby. On po prostu wściekły, a ja nie mogłam mu się dziwić. Był oskarżany o coś, czego nigdy w życiu by się nie dopuścił.

-Justin jest niewinny. Przez cały czas był ze mną w namiocie. -  zaalarmowana, szybko zareagowałam, stając w obronie szatyna. Nie mogłam pozwolić, aby go zamknęli. Nie zasługiwał na to.
-W nocy spałaś. Mogłaś nie zauważyć, gdy wyszedł z namiotu. -  denerwowało mnie to, że policjant wmawiał mi jakieś chory kłamstwa, kiedy ja byłam przekonana, że szatyn nawet nie dotknął blondynki.
-Byliśmy... bardzo blisko i czułabym, gdyby Justin w nocy wychodził. Nie możecie oskarżać niewinnego człowieka za zbrodnię, której z pewnością nie popełnił. - nie miałam najmniejszego zamiaru mówić im, że spaliśmy z Justinem w jednym śpiworze. Od razu zwróciliby uwagę na różnicę wieku, między mną, a Justinem. Oskarżaliby go o Bóg wie co, kiedy on tylko pomagał mi, był przy mnie, troszczył się i opiekował. Był kochany w stosunku do mnie, a ludzie niesłusznie go oskarżają i choćby miała to być ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu, udowodnię niewinność Justina.

-Na razie możecie odejść, lecz z pewnością zostaniecie jeszcze dokładniej przesłuchani. - gdy tylko słowa policjanta uleciały z jego ust, od razu ruszyłam w stronę namiotu. Ani na moment nie puściłam dłoni Justina. Z jednej strony bałam się to zrobić, a z drugiej zwyczajnie nie chciałam. W końcu, po co miałabym puszczać pomocną dłoń kogoś, kto był i jest dla mnie największym wsparciem w ostatnim czasie?

Gdy znalazłam się blisko namiotu, mogłam w końcu puścić Justina i bez strachu wejść do środka naszej tymczasowej sypialni. Szatyn nie czekał ani chwili dłużej i znalazł się w namiocie sekundę po mnie. Wiedział, że jestem bliska płaczu. Wiedział, że jestem zupełnie rozbita. Moje nerwy nie wytrzymały dzisiejszego dnia. Zobaczyłam dwa trupy. Dwie nagie, nieżywe, młode dziewczyny. I każdą z nich mogłam być ja.

-Czy jeśli cię przytulę, poczujesz się lepiej? - Justin nie liczył nawet na słowną odpowiedź. Wiedział, że od razu rzucę mu się na szyję i zwyczajnie zacznę płakać. Justin wiedział, jak sprawić, abym poczuła się lepiej. Wystarczyło, aby zwyczajnie był przy mnie. On. Tylko on. Od razu było mi lepiej, gdy wiedziałam, że w razie potrzeby będę mogła wypłakać się w jego ramię.

Szatyn szeptał ciche słówka do mojego ucha, gdy siedziałam na jego kolanach. Byłam niesamowicie blisko niego, w każdym, możliwym znaczeniu tego słowa. W ogóle przestałam myśleć nad tym, nad czym myślałam jeszcze tak niedawno. W obliczu takiego zagrożenia nic innego nie miało znaczenia. Chciałam być tylko bezpieczna. Tylko z Justinem.

Czułam, że jakaś część mnie zaczyna się zmieniać. Nie potrafiłam jednak odkryć, która. Byłam coraz silniej przyciągana do Justina. Momentami miałam wrażenie, jakby mężczyzna przyciągał mnie do siebie na niewidzialnej nitce. Teraz nawet nie starałam się jej przerwać, tylko brnęłam do szatyna. Momentami może odczuwałam wyrzuty sumienia, względem mamy oraz Jake'a, lecz tak szybko, jak pojawiały się w mojej głowie, tak samo szybko znikały. A ja zapominałam o nich i znów wpatrywałam się w Justina, jak w obrazek.

Kiedy jednak poczułam, że usta Justina muskają moją szyję, nie byłam już tak pewna. Oczywiście, jego drobne gesty były bardzo przyjemne i wcale nie chciałam, aby przerywał, lecz nagle poczułam, że to za dużo. Byłam świadoma, że Justin znał moje fizyczne słabości i swoimi pocałunkami rozbudzał mnie. Rozpalał moje ciało, a także moją wyobraźnię. Po prostu mnie podniecał, gdy delikatnie dotykał wargami moją wrażliwą skórę. I doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak na mnie działa. Wykorzystywał to.

-Justin, proszę, przestań. Wiesz, że to nie sensu. Ty jesteś z moją matkę, a ja jestem z Jake'iem. I tak powinno zostać. Nie zmieniajmy nic. - chciałam zsunąć się z jego kolan, lecz nie pozwolił mi na ten ruch. Stanowczo objął swoimi dużymi dłońmi moje wąskie biodra i przytrzymał mnie. A ja z jednej strony byłam tym zirytowana. Z drugiej natomiast wdzięczna Justinowi. Oszukiwałam samą siebie, podczas kiedy chciałabym spędzić na jego kolanach całą noc. Po prostu nagle poczułam, że Justin mnie rozumiał. Nie musiałam dużo mówić, ponieważ czytał ze mnie emocje, jak z otwartej księki. I to było w pewnym sensie piękne i niesamowite. Przed wyjazdem nie byliśmy ze sobą blisko. Byliśmy w pewnym sensie wrogami. Nasza przyjaźń, a może i pewnego rodzaju zauroczenie przyszło tak nagle i zbliżyło nas do siebie. Po raz pierwszy czułam, że twarz, jaką pokazuje Justin, nie jest maską, a jego prawdziwymi emocjami. Pierwszy raz wpuścił mnie do siebie, abym mogła chociaż odrobinę poznać prawdziwą cząstkę jego, a nie jedną z wielu odsłon, jakie ukazywał przed innymi. Dzięki temu czułam się wyjątkowa.

-Kogo chcesz oszukiwać Lily? Doskonale widzisz, że zależy mi na tobie i wiem również, że tobie zależy na mnie. Widzę to w twoich oczkach, malutka. - odruchowo spojrzałam w jego tęczówki. Były szczęśliwe. Nadal tajemnicze, jednak szczęśliwe.
I ja uśmiechnęłam, wiedząc, że Justin mówi prawdę. Przecież w pewien sposób zależało mi na nim, tylko odpychałam od siebie myśli, że może znaczyć dla mnie więcej. Justina nie dało się oszukać. Był zbyt sprytny. Oboje byliśmy.

-Widzę, jak się słodko uśmiechasz. - Justin zabrał z mojej twarzy włosy i przełożył je na lewe ramię. Odsłonił równocześnie delikatne rumieńce, które zakwitły na moich policzkach. - Pani się chyba odrobinkę zarumieniła. - Justin zawstydzał mnie z każdą chwilą coraz bardziej. Najgorsze jednak, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę i nie zamierzał przestać. To dawało mu satysfakcję.

Minęło wiele czasu, zanim w rzeczywistości zorientowałam się, jak podle zachowuję się w tym momencie. Obściskuję się z Justinem, mając chłopaka, który mnie kocha i zapewnia mi wszystko, co najlepsze. To okropne z mojej strony, że reaguję w ten sposób na czułe słówka Justina. Tworzył mętlik w mojej nastoletniej głowie, w której panował totalny bałagan. Moje uczucia były niestabilne. Sama nie wiedziałam, z kim chciałam spędzać każdą wolną chwilę, ponieważ sama nie wiedziałam, jakie uczucia tak naprawdę mną kierują. Nie byłam zakochana. Ani w Jake'u, ani w Justinie, jednak do tego drugiego przyciągała mnie większa siła, niż do bruneta.

-Justin, przestań. - gdy mężczyzna po raz kolejny zaczął dobierać się do mnie, tym razem w sposób bardziej agresywny, po prostu go odepchnęłam. Nie byłam jeszcze na tyle głupia, aby bez zahamowań oddać mu się, tutaj, w namiocie, w środku lasu, na dodatek w takiej sytuacji. Miałam w sobie resztki przyzwoitości. Niestety, rzeczywiście same resztki. Gdybym miała jej więcej, nie dopuściłabym nawet do tego, aby szatyn mnie dotknął. Zachowywałam się po prostu nieuczciwie w stosunku do swojego chłopaka. Wiem, że po powrocie do domu trudno będzie mi spojrzeć mu w oczy i bezczelnie kłamać. Nigdy nie chciałam go slrzywdzić, lecz powoli zaczęło do mnie docierać, że już to zrobiłam, w momencie, w którym zgodziłam się na związek, nie odwzajemniając jego uczuć.

Justin poddał się, kiedy z lekkim skrępowaniem zsunęłam się z jego kolan i okryłam śpiworem, zachowując między nami spory dystans. Chciałam mu pokazać, aby więcej nie próbował swoich sztuczek, ponieważ potrafię skutecznie bronić się przed nimi.
-Nie ugryzę cię, nie bój się. - w końcu Justin westchnął i z uśmiechem przyciągnął mnie bliżej siebie. Nie próbował jednak niczego niestosownego. Zwyczajnie położył się na materacu i przykrył śpiworem, a potem nakazał, abym zrobiła to samo. Nie protestowałam.

-Justin, nie chcę, aby ktokolwiek wrabiał cię w gwałty, bądź morderstwa. Chcę, żeby w końcu złapali tego człowieka. Cały czas się boję. - zaczęłam, po dłuższej chwili ciszy, wiedząc, że Justin nie spał jeszcze, tylko leżał, z rękoma ułożonymi pod głową. Rozmyślał, tak samo, jak ja. W spokoju, w ciszy, dopóki nie przerwał jej mój głos.
-Co proponujesz? - westchnął. Wiedziałam, że chciał uniknąć tego tematu, choć zapewne on zajmował większą część jego myśli.

Wtedy wsparłam się na łokciu i przysunęłam bliżej Justina. Może zrobiłam to celowo, a może nawet nieświadomie potrzebowałam bliskości. Kiedy jednak moja dłoń zaczęła błądzić po jego klatce piersiowej, zrozumiałam, że chciałam w ten sposób przekonać Justina. Przekonać do tego, co wymyśliłam. Przekonać do planu, który z pewności nie spodoba się mężczyźnie.
-A gdybyśmy przygotowali na niego pułapkę? - wymruczałam niepewnie. Zanim Justin dowiedział się, co tak naprawdę błądzi w mojej głowie, był spokojny, lecz po chwili zrozumiał wszystko. Zareagował natychmiast. Podniósł się do pozycji siedzącej i zaczął energicznie kręcić głową.
-Lily, zwariowałaś. Chcesz wystawić się jakiemuś psycholowi? Chcesz narażać własne życie? A co jeśli stanie ci się krzywda? Nigdy sobie tego nie wybaczę, rozumiesz? Nigdy. Nie ma mowy, abym pozwolił ci tak zaryzykować. - doskonale wiedziałam, że jego reakcja będzie bardzo wzburzona. Nie zgodził się i istnieją znikome szanse, że zmieni zdanie. Ja jednak próbowałam. Wierzyłam, że natura obdarzyła mnie darem przekonywania.

-Dlatego będziesz tam ze mną, niedaleko. W razie potrzeby pomożesz mi. Ufam ci Justin i wiem, że dopóki będzie mnie miał na widoku, nie stanie mi się żadna krzywda. Wiedz też, że jeśli nie zrobimy tego razem, zrobię sama. Chcesz tego?
Justin milczał przez długi czas. Traciłam nadzieję, że w ogóle odezwie się w tej sprawie. Momentami miałam wrażenie, że zasnął. Cisza w namiocie była wręcz denerwująca. W końcu jednak westchnął głośno i odezwał się.
-Lily, miej świadomość, że jeśli spadnie ci z głowy chociaż jeden, mały włosek, zabiję się. - z jednej strony irytował mnie tą swoją nadmierną troską, jednak z drugiej było to tak cholernie słodkie. Nie potrafiłam nawet opisać, jak czułam się w tamtej chwili, gdy spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział to z pełną powagą.

-Jesteś słodki. - nie mogłam się powstrzymać. Chciałam, żeby wiedział, jak ogromne wrażenie wywarły na mnie jego słowa. - Ale spokojnie, nic mi nie będzie. - wtedy wyszłam pospiesznie z namiotu, bojąc się, że Justin w międzyczasie może zmienić zdanie. Wtedy nigdy nie złapalibyśmy mordercy i wciąż byłby na wolności. - Pójdę kawałek w las, a w tym czasie ty masz zachować odległość, rozumiesz? - szepnęłam do Justina, który zaczął iść ramię w ramię ze mną.
-Lily, zdajesz sobie sprawę z tego, jak niebezpieczne jest to, co chesz zrobić? Jesteś kompletnie pojebana. - zaczął ciągnąć z frustracją za końcówki swoich włosów. - Ale za to cię uwielbiam, dzieciaku.

Znów poczułam to przyjemne ciepło na sercu. Znów poczułam się wyjątkowa. Nadal nie wiedziałam, skąd biorą się we mnie takie emocje, lecz były one niesamowite i nie chciałam ich stracić. Nie mogłam jednak pokazywać przed Justinem, jak działa na mnie jego troska. Chciałam grać twardą, a tymczasem moje kolana uginały się, gdy tylko słyszałam jego głos.

-Zostań tutaj. Dalej idę sama. - położyłam dłoń na jego klatce piersiowej, gdy przeszliśmy już spory kawałek, a szatyn nadal chciał iść za mną.
Odeszłam od niego, nie oglądając się nawet na mężczyznę. Wiedziałam, że boi się o mnie, a to raniło również mnie, dlatego wolałam oszczędzić sobie widoku przygnębionego Justina.

Niestety, z każdym krokiem wgłąb lasu bałam się coraz bardziej. W końcu doszło do momentu, że przestałam widzieć Justina. Wokoło byłam tylko ja, mrok i przerażająca, wręcz paraliżująca cisza. Czułam, jak powoli wpadam w panikę. Zaczęłam słyszeć różne odgłosy, dochodzące niemal ze wszystkich stron. Bałam się tak cholernie, że nawet moje własne kroki przyprawiały mnie o szybsze bicie serca.

I wtedy nadeszło to, czego oczekiwałam od samego początku. Poczułam na swoim ciele wielkie, okropne łapska, które docisnęły mnie do czyjegoś ciała. Chociaż pułapka miała sprowokować mordercę, bałam się tak, jak każda ofiara. Nie mogłam myśleć, nie mogłam się poruszyć. Zapomniałam nawet, że muszę krzyczeć, aby przywołać w to miejsce Justina. W przeciwnym razie, podzielę los koleżanek, które leżą teraz w jednym miejscu, zawinięte w czarne, foliowe worki.

***Oczami Justina***

Pierwszy raz bałem się o kogoś tak bardzo, jak w tym momencie bałem się o tę kruszynkę. Oddaliła się ode mnie, zniknęła z pola widzenia. Była niesamowicie odważna, lecz jeszcze bardziej nierozsądna i nierozważna. Chyba nawet nie rozumiała, jak ogromne niebezpieczeństwo jej grozi. Byłem również wściekły na siebie. Pozwoliłem iść jej samej, wgłąb lasu, prosto w paszczę mordercy. W tym momencie cholernie żałowałem, że zgodziłem się na jej propozycję.

Nie mogłem jednak dłużej walczyć z samym sobą, gdyż w tym momencie po całym lesie rozległ się przeraźliwy wrzask Lily. Nie czekając ani chwili dłużej, puściłem się biegiem w stronę źródła dźwięku. Wiedziałem, że liczy się w tym momencie każda sekunda. Każda sekunda może zaważyć o bezpieczeństwie, a nawet życiu szatynki.

-Zostaw ją gnoju! - gdy zobaczyłem, jak postawny mężczyzna siedzi okrakiem na drobniutkim ciele piętnastolatki i obmacuje ją, rzuciłem się na niego. Chociaż moje serce zamarło, ciało nie. Mogłem więc natychmiast obronić ją przed mordercą i gwałcicielem. Mogłem ochronić swoją małą księżniczkę, aby nikt nie wyrządził jej krzywdy.

Jednak wtedy po prostu zamarłem. Trzymając go za rękaw bluzy, mogłem ściągnąć kaptur, który odsłonił jego twarz. Twarz, którą tak dobrze znałem. Nie zmienił się ani odrobinę przez ten czas, podczas którego nie widziałem go. Te same rysy twarzy, ten sam kolor oczu i ten sam uśmiech. Mój uśmiech.

-Znów się widzimy, Justin. - wysyczał przez zaciśnięte zęby, szarpiąc się, abym go puścił. A ja, nawet gdybym chciał, zwyczajnie nie potrafiłem się poruszyć. Każdy mięsień mojego ciała odmówił mi posłuszeństwa. Czułem, jakbym nie mógł nawet poruszyć małym palcem u ręki.
-Justin, wy się znacie? - Lily była równie zszokowana, co ja. Wlepiła we mnie te swoje wielkie, szare oczka i czekała na jakiekolwiek słowa wyjaśnienia.
-Bardzo dobrze się znamy, laleczko. - chłopak zaśmiał się perfidnie, powoli przenosząc wzrok na mnie i zatrzymując go. - Prawda, braciszku?

~*~

No, w końcu udało mi się dodać.
Dzisiaj wykonałam zwiastun do kolejnego opowiadania. Jest on już na youtube.pl :)
Oto link:
https://www.youtube.com/watch?v=eTnUS8cyHgY

Ps. Czy tylko ja ubóstwiam ten szablon? *.*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
ask.fm/Paulaaa962


27 komentarzy:

  1. Kocham to opowiadanie <3
    http://salty-tears-am.blogspot.com/
    http://Rebellious-rbs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. nie skarbie,nie tylko ty ubóstwiasz ten szablon, bo ja również go ubóstwiam :)
    a wiec:jdndfusngjhdsjknjsdbjkgsdfjihjkerjhkrmhkjkgmkdjf zawał ,zawał , ZAWAŁ
    nasuwa mi się tylko jedno pytanie , mianowicie dlaczego brat Justina mordował te nastolatki ? jakiś psychol czy coś nie ten tego z główką o.o
    Rozdział genialny, długo na niego czekałam,ALE udało się i wreszcie się doczekałam:)
    zapraszam też na mój blog : http://reallyiloveyou.blogspot.com/
    życzę weny i czekam na kolejny z niecierpliwością
    Nobody :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Brat?? Nie ogarniam xd. Przerwałaś w najlepszym momencie!! :D http://glamlipstick.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. soldier-jb.blogspot.com o czy bedzie ? czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. wiedziałam że Justin jest niewinny :D Ale co za drań z tego braciszka . A lily no jestem zachwycona jej odwagą

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku jaki Justin jest słodki, opiekuńczy :O Chyba zmieni zdanie co do tego wyjazdu Lilly z tym starym facetem... Matka lilly jest okropna.. Ale ci do tego rozdziału to się na początku przerazilam.. I jeszcze ta końcówka. I to niby jego brat? O Boże :( do nastepnegooo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co do zwiastunu to na urządzeniach mobilnych nie da się odtworzyć:( musze jutro wejść na komputer aby zobaczyć Xd

      Usuń
  7. Omg! Niesamowity rozdział! Świnia z tego brata -,-. Nie mogę doczekać się następnego ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. taak piekny jest szablon, super rozdzial, kochaaam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Omg! To jest takie zajebiste i przerazajace, ze no nie mam slow, ajcecvkffcmwu. Kc, kc, kc ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  10. o ile sie porobilo! brat Jussa?! wtf!? genialne, czekam na nn ;* x

    OdpowiedzUsuń
  11. O Boże brat Justina?! Ale, że co?! Co się tutaj do cholery dzieje! XDD kocham to i ciebie, do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale się dzieje :) Rozdział cudowny ! Czekam na next ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. JEZU BRAT JUSTINA ?! matko nie spodziewałam sie super rozdział naprawde bardzo mi się spodobał to w jaki sposób justin sie troszczy o lily jeju super czekam !

    OdpowiedzUsuń
  14. Wooow ! Zaskoczyłaś mnie , tym , że Juss ma brata ! Lily znów się zbliżyła do Justina . Ale ciekawe co zrobi , gdy dowie się , że Biebs chce ją wysłać do Jordani i wydać za mąż ? Ona go chyba zabije i przy okazji swoją matkę , która się na to zgodziła !... Rozdział zajebisty , zresztą tak jak wszystkie inne ! Kocham to opowiadanie <3
    http://boody-live.blogspot.com/
    http://road-to-love-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział po prostu cudowny *.* Zastanawia mnie czemu brat Justin'a zrobił to tym biednym nastolatką :/

    OdpowiedzUsuń
  16. to jest jak żywcem wyciągnięte z horroru :O aaaaaa!!!!!!!!! nie wiem jak wpadłaś na ten pomysł ale jestem pod wrażeniem

    OdpowiedzUsuń
  17. ojapierdole
    czekam z niecierpliwością na następny♥
    mam nadzieje, że nie muszę czekać długo:**

    OdpowiedzUsuń
  18. Och, wow. Tego się nie spodziewałam, dość ciekawy zwrot akcji. Nie mogę się doczekać 21 :).

    OdpowiedzUsuń
  19. Braciszku?
    Kuźwa to jest takie gdeljkgufgdw
    Jak mogłaś teraz przerwać ???
    Cały rozdział ledwo co oddychałam...
    Omg kocham cie po prostu

    OdpowiedzUsuń
  20. Wow! Cieszę sie ze otrzymałam linka do tego ff bo... Jest cudowne! Ciekawe czy Justin wyśle Lily do tego mężczyzny, mam nadzieję, że nie bo zrobił się do niej mega opiekuńczy i mam nadzieję, że tak zostanie *.* czekam na kolejny rozdział, świetne opowiadanie :) @possitivethings

    http://whatever-will-happen-we-r-4ever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. kiedy nastepny, czekam strasznieeeeeeeeeeee

    OdpowiedzUsuń